ZALEŚ

MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ - OBRAZ, TEKST, PRZEKIEROWANIE NA STRONĘ 500 197 626

niedziela, 1 maja 2016

Liberec – wreszcie się udało.

Po kilku przebierzkach, to co kocham. Trasa. I to z Margaretką. Oczywiście po wysłuchaniu miliona absurdalnych pytań.
  • Po co ?
  • Dlaczego tam ?
  • Czy wolno pojedziesz ?
  • Może gdzieś bliżej ?
Jeszcze tylko musiałem przedstawić zaświadczenie od Papieża Franciszka ( z adnotacją o autenczyczności jego przełożonych ) dotyczące pogody i już Ją prawie przekonałem. Chyba. Tak czy owak widzę wieczorem, że odkurza kask. O dziwo rano moje kochanie wstało na pierwsze budzenie i wyjechaliśmy punk ósma z domu. Słoneczko świeci a Hose jakby czuł wreszcie wyjazd bo miałem wrażenie, że sam się prowadzi. Zresztą trasa zjeżdzona do znudzenia. Głogów – Jelenia – Szklarska. Ze względu na ruch decyduję się walić przez Złotoryję. Mogę polecić ten kawałek drogi. Naprawdę super zabawa. Kurwa właściwie to przykre. Dopiero za Tanwaldem mogę krzyknąć do Gosi. Dziewica – jeszcze tędy nie jechaliśmy. Hose jakoś strzelił i przebłysk – jechaliśmy tylko w drugą stronę. W Liberecu jak zwykle tylko jeden cel ( trzeba zostawić coś na zaś ) wieża telewizyjna na Jested. Kultura jak u białych ludzi idzie wjechać. Walimy więc na górę. ( Przy okazji pozdrawiamy znajomych, z którymi mignęliśmy sobie pod szczytem ) Tak wjeżdżam zastanawiając się co trzeba mieć w głowie, żeby za darmo tam wchodzić ? Ja się zmęczyłem wjeżdżając motocyklem. Nie wiem tylko czy od podjazdu czy od widoku popaprańców na rowerach. Widoki z góry na szczęście rekompensują wszystko. Taki Kelstein w wersji light. 5 minut na fotki i pół godziny na przekonanie Margaretki że przez Niemcy jest bliżej. Oczywiście postój na obiadek i tradycyjne czeskie zakupy. Mogę polecić knajpkę Motelu Daniela w Frydland, ceny co prawda polskie, ale żarcie i podanie naprawdę dobre. Co jednak mnie urzekło – nie panują tam FASZYSTOWSKIE ZASADY i można palić jak człowiek. Wracamy przez Gorlitz – Łęknicę – Zieloną. Leci się równiutko nie to co rano w towarzystwie pierdolonego niedzielniactwa w blaszankach. W Wolsztynie już po zmroku zahaczamy jeszcze o Parowozownie i już prosto do domku. Nie opisuję tym razem wrażeń z Karkonoszy bo robiłem to nie raz a i tak nie potrafię oddać tego co się czuje jadąc przez nasze Sudety. Pogoda, trasa, motocykl, drogi - w dniu wczorajszym wszystko na sześć. Są takie dni kiedy czujemy się naprawdę szczęśliwi. ( Hose też bo jakoś tak ustawiony, że poniżej 500 km nie idzie go dogrzać) Pozdrawiam Zaleś



P.S. Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną podziękowania dla Motoclub Poznań. 513026979 Wieruszowska 2/8




























Przypominam, że moją facebookową stronę można polubiać, polecać innym do polubienia, udostępniać i co tam jeszcze... Będę wdzięczny i z góry dziękuję.
A jeżeli chcecie otrzymywać linki do nowych postów na maila podajcie swój adres na dole strony bloga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz