Rano po dobudzeniu Małgorzatki ( a miała prawo być zmęczona i omdlała ) zwijamy się na spokojnie i w trasę. Wracamy inaczej. Z Giżycka na Pisz i dalej na Szczytno. Jemy sobie śniadanko na łonie natury i walimy dalej na Warszawę. Aż trudno uwierzyć, że krajówka może być taka pusta. Leci się pięknie. Bezstresowo, delikatnie, motocykl połyka trasę. Do Przasnysza, gdzie odbijamy na Płock jednocześnie wjeżdżając w burzę. Jednak przy tej temperaturze mamy to głęboko w poważaniu. Pada kilka razy aż do Kruszwicy, ale niewiele sobie z tego robimy. Niby mieliśmy zabałaganić chwilę we Włocławku ale w taką pogodę olewam sprawę. Dalej już tylko Gniezno, S5 i w domku. W sumie nie była to jakaś szczególna widokowo trasa, choć po mazurskich lasach lata się super, niemniej atmosfera wyjazdu i wypoczynek każą mi uznać ten wyjazd za jeden z najlepszych w karierze, więc trasę i miejsca mogę z czystym sumieniem bardzo polecić. Pozdrawiam serdecznie Zaleś.
P.S. Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną podziękowania dla Motoclub Poznań. 513026979 Wieruszowska 2/8
Przypominam, że moją facebookową stronę można polubiać, polecać innym do polubienia, udostępniać i co tam jeszcze... Będę wdzięczny i z góry dziękuję.
A jeżeli chcecie otrzymywać linki do nowych postów na maila podajcie swój adres na dole strony bloga.