ZALEŚ

MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ - OBRAZ, TEKST, PRZEKIEROWANIE NA STRONĘ 500 197 626

sobota, 28 maja 2016

Das Boot. U-995 Laboe - Kilonia

Pomysł na tę trasę zrodził się gdy zobaczyłem zdjęcie znajomej na FB. Nie raz tak mam. Po zbyciu milczeniem uwagi Margaretki, że po cholerę chcę zrobić sobie tam fotki skoro właśnie oglądam je w necie ( ignorantka ) siadłem do map. Co prawda jechałem już więcej bez noclegu ale tym razem postanowiłem się przekimać. Ręce mi opadły przy uwadze, że na trzy dni nie, bo chce w sobotę lecieć do miasta. Kurwa koniec. Ja wiem, że Hamburg i Rostock to nie Paryż czy Rzym ale jak można z nich zrezygnować dla zakupów. Jak mnie kiedyś wkurzy to jej więcej nie zabiorę ze sobą i koniec. Żeby na kolanach błagała – nie wezmę. Przy niestałości postanowień Gosi nie zamierzałem rozdmuchiwać programu wycieczki. Muszę od razu napisać iż pod względem wysiłku fizycznego, łażenia ta wycieczka była idealna tzn. najbardziej się zdyszałem zakładając buty na stojąco. Z Gosią wyszło jak zwykle. Jedzie, nie jedzie, jedzie, nie jedzie. Kupiłem Euro, dokupiłem Euro, nie poszedłem sprzedać Euro. W końcu na złość mi się rozchorowała. Ludzie ja rozumiem, że można nie chcieć gdzieś jechać, ale wystarczy powiedzieć nie trzeba się specjalnie zarażać. W każdym razie w czwartek rano była w stanie nie pasującym do chromów. Dość o przedwyjazdowych perypetiach. Szósta rano, dupa w troki i w drogę. Niby nie pada, ale jakoś tak pochmurno, ale ciepło więc mimo że pogoda dupy nie urywa walę przez Skwierzynę na Krajnik. Lubię lecieć od Myśliborza do Granicy fajna droga tyle że zjeżdżona. Kurde zauwarzyliście że coraz częściej ten zwrot dotyczy pierwszych 200 km trasy. Od granicy na Neubranderburg – Waren – Wismark. Bocznymi drogami głównie niemiecką 192. Naprawdę warto tamtędy pojechać. Taka krzyżówka naszych Mazur z pojezierzem pomorskim z tym, że tam po krzyżakach jeszcze ktoś zajmował się asfaltem. Jeziora, lasy, jachty, przystanie wszystko jak na dłoni. Całe fragmenty trasy jechałem 60-80 km/h żeby się napatrzeć. Najpierw chciałem stawać i robić zdjęcia ale że musiałbym to robić co po chwilę, pomyślałem sobie o Was a niech se sami jadą- ja mam to w sercu i pamięci. Jak nie było akurat cudownych jezior droga wiodła winklami przez las, naprawdę wierzcie mi super się jechało. Z tego wszystkiego zgłodniałem więc stanąłem na niemiecką klasykę czyli wurst z frytkami. Tu pozdrawiam sympatycznych właścicieli grilla z okolic Zurow i jednocześnie polecam to miejsce. Zresztą przydrożne bistro a surówka przybrana kwiatami ( taka ładna że pominąłem tą część dania ) Ogłaszam konkurs bez nagród czy wpis dotyczący surówki jest prawdziwy, proszę o komentarze na FB. Kawałek po żarciu wjeżdżam na autostradę 20 w kierunku Lubeki. Ledwo Hose zdążył się rozgrzać – korek 30 km. Ale że niemiaszki potrafią się zachować biorę to środkiem do zjazdu. Analiza mapy i wychodzi mi że popłynę promem dodatkowa atrakcja. Dobrze że nie ma Gosi bo ma jakiś uraz do wody. Wszak wiadomo jak często promy przeprawowe idą na dno. A co do reszty obaw no nie raz mnie wkurza ale żeby od razu topić to nie. Po przeprawie lecę na Oldenburg i Loabe. No trochę się naszukałem tej wielkiej miejscowości więc jak ktoś ma wybór niech leci od Kilonii . Szczerze mówiąc kilkanaście kilosów od celu poważnie zastanawiałem się czy nie wracać od razu do domu bo nie chciało mi się rozstawiać namiotu, ale po rekonesansie okazało się że U-boot już zamknięty więc nie było wyjścia. Camp zaplanowany odnaleziony rozkładam się. Kwintesencja niemieckiego ornungu. Cudowne godne polecenia miejsce, spokój, czystość, 3 metry do morza, knajpka, sklep na miejscu. Tu pozdrawiam serdecznie Nicki i Ralfa sąsiadów scate-surferów . Zajebiści ludzie. To jest właśnie różnica między campem a 5 gwiazkowym on-enclusiw. Zawsze można spotkać ciekawych, miłych otwartych ludzi a nie tylko snoba z pokoju obok. Nicki, Ralf pozdrawiam serdecznie i dzięki za wspólnie spędzone chwile (i poranną kawę) mam nadzieję jeszcze was spotkać i zapraszam do polski. Rano fajeczka i kawka z widokiem na plażę cudowny zapach palonej wanilli, spiew ptaków i statki wychodzące z portu. Czego chcieć od życia więcej. Lubię poranną atmosferę campingu, zewsząd – morgen, heloou, uśmiechy a nie nadęte, zaboczone ryje. Zwijam się jednak i walę do U-boota . Nie wiem jak ci ludzie tam pływali z tym że jakoś mi ich nie żal. W każdym razie na filmach to wszystko w środku jest...... większe. Po tym męczącym zwiedzaniu ( moto musiałem zostawić dobre 50 metrów dalej ) na Hose i w drogę. Powrót zaplanowany pod znakiem autobahn. Lecę 1, 20 i 11-tką. Korupcja poszła u niech chyba w innym kierunku bo nigdzie nie ma ekranów więc nawet jest na co z drogi popatrzeć. Jak się okazuje nawet na autostradzie można mieć przygody. Mijam stację w okolicach Wismaru bo jeszcze nie trzeba i walę na Szczecin, jadę i jadę i jadę a tu kurwa nic. Rezerwa już ostro mruga więc postanawiam zjechać na Tessin 4 km i zatankować. Uwaga na tą drogę. Tankować się do pełna przed wjazdem na 20 bo pierwszy raz jechałem taki kawał bez możliwości zatankowania. Na moje ponad 200 km bez stacji przy drodze. Chyba że coś przeoczyłem. W Polsce od Szczecina eską do domku i wieczorem już wręczam Małgorzatce i córom prezenty z zagranicznych wojaży. Wycisnąłem im w maszynie pamiątki z pięciocentówek. Żem się ejbnął. A co tam. Z drugiej strony gdybym nic nie przywiózł mogłaby być zła i bić. Nie ma się z czego śmiać ona pewnie waży dobre 55 kilo a ja zdrowie mam nietęgie. Podsumowując wyjazd super udany mimo że trochę brakowało mi słońc i mojego i na niebiosach. Szczerze polecam wam tą trasę. Zaleś



P.S. Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną podziękowania dla Motoclub Poznań. 513026979 Wieruszowska 2/8


Przypominam, że moją facebookową stronę można polubiać, polecać innym do polubienia, udostępniać i co tam jeszcze... Będę wdzięczny i z góry dziękuję.
A jeżeli chcecie otrzymywać linki do nowych postów na maila podajcie swój adres na dole strony bloga.














































sobota, 21 maja 2016

Saab zlot Mosina 2016

Dziś troszeczkę inaczej. Raz na dwa lata moje rodzime miasto staje się światową stolicą Saaba odpuszczam więc sobie wyjazd ( bez względu na pogodę ) by wziąć udział w tej współorganizowanej przez nasze towarzystwo motocyklowe imprezie. ( kumpel z ekipy Krzysiu ma pierdolca na punkcie tej marki ) Zazwyczaj zjeżdża się do miasta ponad setka samochodów w dużej mierze zabytkowych, klasycznych i legendarnych modeli. Tak było i w tym roku. Nie znam osobiście większości przybyłych, ale jeśli chodzi o mnie wystarczy, że są ludzmi z pasją aby znaleźć sympatię i temat do pogaduchy. Tym razem nie prowadziliśmy całej kolumny pojazdów na przejazd po okolicy ale w dwuosobowych zespołach rozprowadzaliśmy grupy samochodów na punkty startowe do pogoni za lisem którym był helikopter. Po wypuszczeniu załóg przejazd na miejsce lądowania i przeprowadzenie uczestników na rynek w Mosinie gdzie odbył się główny pokaz wszystkich wozów ( więcej Saabów w jednym miejscu było tylko na parkingu fabrycznym ) więc naprawdę jest co oglądać. Pozdrawiam serdecznie wszystkich poznanych Saabistów mam nadzieję spotkać się za dwa lata. Moja fotorelacja ogranicza się do mojego uczestnictwa w imprezie. Resztę znajdziecie pod poniższymi linkami.



https://www.facebook.com/Justyna.Barska.Rozenblat?pnref=story



https://www.facebook.com/events/1645360592381097/?active_tab=posts



http://www.saabzlot.pl/


































Przypominam, że moją facebookową stronę można polubiać, polecać innym do polubienia, udostępniać i co tam jeszcze... Będę wdzięczny i z góry dziękuję.
A jeżeli chcecie otrzymywać linki do nowych postów na maila podajcie swój adres na dole strony bloga.