ZALEŚ

MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ - OBRAZ, TEKST, PRZEKIEROWANIE NA STRONĘ 500 197 626

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Polatane – Kołobrzeg


Po tym nieporozumieniu z zeszłego tygodnia wreszcie nadszedł czas na pierwszy wyjazd sezonu. Jakim nieporozumieniu zapytacie ? Już wyjaśniam. Otóż doszedłem do wniosku, że najwięcej kłótni wynika z niedomówień. W drugie święto wypchnąłem Hose z kąta w garażu, obmyłem z zimowego kurzu i jak tak na niego spojrzałem..... Nic, ubieram się. Jadę. Wracam. A tu atmosfera gęsta, że wejść nie idzie. Pytam Margaretki jak kogo dobrego- o co chodzi. Trzy godziny Cię nie było. Są święta. Miałeś się jechać tylko zatankować. No tak, ale przecież nie mówiełem że w Mosinie. Czy ja jej mówie w którym markecie ma robić zakupy ? Ale wracając do wyjazdu. Niby chciałem pojechać w sobotę na południe a w niedzielę na północ, ale po analizach pogody dałem sobie spokój. O dziwo Gosia też chciała się przewietrzyć. Zwyczajowo wstaję o piątej z hakiem więc dreptam po chacie, ale nic nie mówię żeby nie kwasić atmosfery. Wreszcie o 9 nie wytrzymuję i pytam czy da radę w godzinę się ogarnąć. Przeraziłem się własnym pytaniem, ale o dziwo wyjazd o 10 ! GODZINĘ PRZED PLANEM !!!!! W tamtą stronę 11-tką , omijajcie jak kto chce bo Oborniki – Piła to jedna długa koleina. Dalej jechało się już całkiem spoko. Mały ruch, słoneczko czegóż więcej potrzeba. Nawet przez Koszalin poszło gładko. Znacie mnie trochę więc wiecie że od Poznania miałem myślówę gdzie wciągnąć dorsza. Na postoju przypomniałem sobie, że kumpel, też smakosz, polecał Piranię. Mówię o tym Margaretce a ta rzeczowo pyta o budowę kolegi. Przypomniałem gdzie miała okazję Go poznać, a ta po skojarzeniu osoby odpowiada, że z figury sądzi iż może nie być do końca wiarygodny. I tak niepokój w moim sercu zasiała osoba, która psuje smak ryby serem i szpinakiem. Nic, dolatujemy nad morze, szybki meldunek w hotelu i na rybkę. Kołobrzeg rozkopany jak zaraz po wojnie ale udaje się podjechać pod Piranię II. Powiem wam równie dobry, tradycyjny dorsz w panierce tylko w Lagunie. Jednak na kumplach z podstawówki można polegać. Potem wiadomo, port, molo i robi się pomału wieczór. Wracając zauważam, że prawie naprzeciwko hotelu jest camp. Niestety jeszcze opustaszały. Mi się tu łza w oku kręci a ta że jestem jebnięty. Zero ducha w tej dziewczynie. Ale dobra. Napaliłem się na zapas, kawka w barze i na pokój. Rano głód nikotynowy wygonił mnie nad morze o szóstej. Lubie poranki z odgłosem fal i mew w tle tylko tej jod w powietrzu... Po śniadanku na moto i w drogę. Tym razem przez Wałcz. I znów małe rozczarowanie. Zima ( choć jej nie było ) coś porobiła z afaltem między Połczynem a Czaplinkiem jakieś poprzeczne uskoki, rozstępy. Kurwa najfajniejszy fragment a tu trzeba uważać żeby się na winklu w gówno nie wpakować. Na szczęście pogoda zaciera to nie miłe wrażenie. Wczesnym popołudniem już w domku. No i pierwszy wyjazd zaliczony.


Za przygotowanie motocykla do trasy podziękowania dla Motoclub Poznań