Jakoś
tak zimno się zrobiło dookoła więc może czs na kilka ciepłych
wspomnień. Wstyd sie przyznać, ale dopiero w lipcu rozpocząłem
sezon dorszowo-bałtycki. W ubiegłych sezonach miałem do połowy
wakacji kilka wypraw nad morze za sobą ( no bo niby gdzie zjeść
sobotni obiad ) a teraz jakoś się nie składało, człowiek jeździł
po Budapesztach i innych Pragach a Neptun czekał. Trochę przez to,
że czekałem aż w prognozach pojawi się kilka słonecznych i
ciepłych dni jeden po drugim. W Polsce są dwa rejony na wybrzeżu
gdzie można się wykąpać bez odmrożeń i długich poszukiwań
męskości w następstwie, okolice Świnoujścia i zatoka Gdańska.
Wybraliśmy Stegnę, niestety w azji kampingi są trochę inaczej
zorganizowane niż w cywilizowanym świecie więc skończyło się w
Krynicy. Drogę wszyscy znają więc co tu opisywać, Bydgoszcz -
Grudziąć- Malbork, generalnie w najgorszych fragmentach przyzwoita
nawierzchnia. Zaraz po rozbiciu namiotu na plażę, info dla osób o
moim podejściu do rekreacji z kampingu nr.71 do morza sto metrów po
prawie równym i w cieniu, do wody - bajka- 23 st.C normalnie można
pływać jak w jeziorze, dowodem Gosia w kąpieli co prawda w miejscu
dla dzieci i ofiar losu, ale zawsze. Lepiej na mieliźnie niż ma
wejść do kolan, krzyczeć że tonie i wieszać mi się na szyi przy
każdej fali. 20 lat temu do zniesienia, teraz już nie. Wieczorem
zarezerwowałem czas na spacer w promieniach zachodzącego nad
horyzontem słońca i opowiadanie tych wszystkich romantycznych
bzdur, które nieżonaci faceci żeby bzyknąć opowiadają kobietą.
Zdołałem coś tam odkopać w pamięci, sam siebie nie mogłem
słuchać ale o dziwo, ciągle działa. O kurde, chyba przez
przypadek znalazłem dowód na to, że kobiety z wiekiem się nie
zmieniają ! Następny dzień cały na plaży i w morzu z przerwą na
najlepszego dorsza nad bałtykiem w smażalni " u Krzysia "
Naprawdę warto, zjeździłem wybrzeże aby odnaleźć smak dorsza z
wakacji spędzanych 30 lat temu z rodzicami i dopiero tam go
znalazłem. ( Gosia ma pecha bo zacząłem szukać od Świnoujścia
). Powiem tylko tyle POLECAM a znam się na jedzeniu co widać na
zdjęciach. Dzień trzeci powrót i tu dwie niemiłe niespodzianki.
Skurwysyństwo w Malborku minimalny czas za jaki można opłacić
parking to 4 godziny. Jaja se robią czy co ? Zamek jest co prawda
duży, ale ja przez ten czas obleciałbym Paryż, no chyba że
zawadziłbym o kabaret. I pod zamek oczywiście nie podjedziesz bo
gnoje na sezon poustawiały rogatki z zakazami ( może pod niemców )
żeby się swojsko czuli. Sprawa druga w taki upał nie da się
jechać na moto autostradą. Od asfaltu tak gorąco że leje się z
człowieka i to w najważniejszych miejscach. Nawet jak ostro
poganiałem nie pomagało. Niestety na takie wyjazdy przyjdzie
jeszcze poczekać. Pozdrawiam Zaleś.
P.S.
Jeżeli podoba Wam się pomysł bloga, proszę o komentarze i
subskrypcje. Poniżej zdjęć jest miejsce na wasz adres e-mail, nowe
posty będą przychodzić na Waszą pocztę ( ze 2-3 w tygodniu)
wystarczy przepisać hasło które się pojawi po naciśnięciu „
submit”. Dla posiadaczy kont google po prawej stronie G+. Jeśli
możecie, Udostępniajcie również na fejsie. Z góry bardzo
dziękuje za pomoc w rozwoju bloga.
Dobrze napisane Milordzie :) Z humorem :)
OdpowiedzUsuń