Zacznę tak. Kurwa, nie wiem kto wpadł
na ten pomysł ? Tak czy inaczej przedstawiam największy seryjnie
produkowany motocykl świata. Był co prawda Dooge Viper Thomahawk,
ale to była seria limitowana. Marka Boss Hoss powstała w 1990 r. z
inicjatywy Monte Wernea i do dnia dzisiejszego w fabryce w
Dyersburgu produkowane jest ok. 500 egzemplarzy cruserów i trajek
rocznie. Do motocykli tej marki idealnie pasuje słowo NAJ. Silniczki
praktycznie od kosiarki bo 6,2 litra – seryjne v-8 General Motors.
Sprzęt leciutki bo zaledwie 680 kg, można rzec piórko. Przyspiesza
chyba nieciekawie bo moment to niecałe 603 Nm. No i gabaryt też
niewielki – rozstaw osi 1965 mm. Mnie osobiście te wszystkie dane
nie imponują, zresztą nie lubię danych przytaczać,tym bardziej,
że nowy w wersji podstawowej kosztuje 100tys niestety dolarów. Tym
razem jednak producentowi udało się stworzyć cudo a nie dziwoląga.
Moto, które zadziwia, ale klasyką a nie odmiennością. Dla mnie
motocykl przede wszystkim musi być piękny, mieć duszę a to jakiej
jest marki, czy ile ma koni jest sprawą drugorzędną. Coś takiego
jak kochanka. Ważne, że ma co trzeba a liczyć może tylko do
28-miu. Choć oczywiście trzeba znaleźć jakiś kompromis ( i w
motocyklach i w kochankach ). Tak czy inaczej wstawiam fotki modelu,
który mnie się najbardziej spodobał. Strona firmy
http://www.bosshoss.com/products.asp
Pozdrawiam Zaleś
680kg to bez paliwa i kufrów... i weź tu taki wyprowadź z garażu jak masz pod górkę. Powinni go sprzedawać z Ursusem w komplecie :D
OdpowiedzUsuńŚwietny motocykl :)
OdpowiedzUsuń