ZALEŚ

MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ - OBRAZ, TEKST, PRZEKIEROWANIE NA STRONĘ 500 197 626

piątek, 12 grudnia 2014

Bratysława - i jak tu nie pić...

Jakoś tak zimno się na dworze zrobiło, to pomyślałem że może by trochę ciepłych wspomnień. Gdzieś tak w drugiej połowie maja, po konsultacjach rodzinnych tzn. spytałem motocykl o zdanie i po naściemnianiu o wyjątkowo pilnych sprawach do załatwienia w robocie, wziąłem sobie urlop na piątek i pognałem w traskę. Niestety sam. Gosia chora czy coś w każdym razie przestała funkcjonować. Jaka była pogoda sami sobie przypomnijcie – ja się nie będę znęcać, zresztą widać na zdjęciach. Tym którzy siedzieli wtedy w pracy z konieczności współczuje, tym powodowanym chciwością mówię cha-cha-cha. Droga Wrocław-Boboszów nie najgorzej. Dalej czeskie hynhy( nie wiem jak to pisać)-Hodonin i Bratysława. Zachciało mi się bocznych dróg z widokami. Wiecie, że niby piękno natury, ręka stwórcy itd. Ale zapomniałem o czeskich oznaczeniach dróg, więc krajobrazów się nałykałem naprawdę do oporu bo wgląd w mapę przy co drugim rozjeździe. Najpierw na pole namiotowe w miejscowości Kuchyna, i tu nie żałowałem że jestem sam bo przynajmniej nie musiałem wysłuchiwać o spartańskich warunkach. Potem w miacho lecz wybór popołudnia na wjazd do stolicy nie był najlepszym pomysłem. Dobra powiem prawdę, to był głupi pomysł. Rzadko to piszę ale Bratysława piękna, ogólnie oczywiście bo na stylach ruder to ja się nie znam, zresztą umiarkowanie mnie interesują, więc nie będę się dokształcał w tym kierunku. Przy okazji może ktoś mi wyjaśni co to za heca z tymi zakazami wjazdu na starówki. Przecież jakby wpuścić tam motocykle wreszcie byłoby co oglądąć. Ponieważ jestem generalnie zwolennikiem zwiedzania zabytków z siedzenia motocykla, to po tym jak mnie rozbolały nogi, czyli po kwadransie na Hose i na kemping. I tu to co lubię. Małe miasteczko/ większa wiocha urokliwie położona, wiecie takie miejsce gdzie ludzie wieczorem mijając się na ulicach mówią sobie dobry weczer (albo podobnie) i na odzew w innym języku się uśmiechają. Kuchyna liczy może z tysiąc mieszkańców a cała społeczność wymieszana wiekowo późnym wieczorem w trzech barach, jako że to na Słowacji przy piwie. Wybrałem rodzinną knajpkę i....poprosiłem o kawę ( w lokalu zapadła cisza ), już myślałem, że będę musiał z tamtąd wychodzić tyłem, ale pani tylko popatrzyła na mnie dziwnie i zaproponowała 4 rodzaje lokalnego piwa. Poprosiłem znów kawę, a ona mówiła ze dwie minuty o tamtejszym piwowaru. Po trzeciej prośbie, mimo ogólnej w lokalu konsternacji w końcu ją dostałem Z POPIELNICZKĄ . W tym miejscu info dla kobiet. Jak facet daje w palnik na wyjeździe tzn. że był zmuszony a nie po to jechał. Kto w ogóle może wpaść na taki pomysł. Wstydźcie się drogie plecaczki. Na ile mi ręce pozwoliły pogadałem z towarzystwem przy stoliku obok i po drugiej kawie przed którą też się nasłuchałem o lokalnych specjałach na bazie chmielu na kemping do namiociku i spać. W nocy były tylko dwie burze, więc się wyspałem, rano prysznic i w drogę. Wracałem krajówkami więc już nie było takich problemów ze znakami choć nigdy nie zrozumiem dlaczego nie piszą dokąd prowadzi droga tylko podają kolejną miejscowość. W Prerovie godzinka postoju na burzę, ale przynajmniej pogadałem z sobie miłośnikami Jawa-CZ, też goście mają fajnego fioła na punkcie tych moto, akurat jechali na jakiś zlot. Od Kłodzka do Rawicza w deszczu ale, że to maj nie było najgorzej. Mimo że przemokłem wyjazd super udany. Pozdrawiam wszystkich poznanych ludzi i tak jak obiecałem właścicielom, polecam Camping Park Karpaty 30 km od Bratysławy w kierunku powrotnym . Naprawdę fajne i co ważne dla pań czyste miejsce. A teraz spojrzałem za okno i chyba nie chce mi się już wspominać. Pozdrawiam Zaleś.










1 komentarz: