ZALEŚ

MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ - OBRAZ, TEKST, PRZEKIEROWANIE NA STRONĘ 500 197 626

piątek, 29 lipca 2016

Alpy ! Tu się oddycha. – 2 . Großglockner Hochalpenstraße

Po dwóch dniach pobytu w Bawarii i objechaniu okolic Bertesgarden nadszedł czas aby pojechać dalej. Opuszczamy camping http://www.camping-harras.de/      ( mogę polecić ) i udajemy się do Austrii. Przejazd dziecinny sto kilkadziesiąt kilometrów, ale za to przez malownicze krajobrazy no i wjeżdżamy w coraz wyższe góry, co bardzo odpowiada mi, Gosi zaś tak sobie. Gdzieś po drodze tankujemy paliwo i tu pierwszy raz wspominam Polskę. Otóż w budynku stacji benzynowej można ZAPALIĆ PAPIEROSA do kawy. Wolny kraj, wolnych ludzi mimo że w Unii jak my. Zawsze mówiłem , że skurwysyństwo nie zna granic. Po drodze Margaretka serwuje mi niezły dreszczowiec. Zostawia na stacji przy dystrybutorze swój plecak z kasą, komórką, dokumentami. Orientujemy się już w Zell am See. W zasadzie tylko czekałem aż powie, że to moja wina, ale nie tym razem gra na skrzywdzoną przez los. Na moto i jazda z powrotem. Nie myślałem, że Hose potrafi się tak kłaść w zakrętach. A co dziwne, wcale to nie przeszkadza mojej pani, choć zazwyczaj skrzeczy przy większym łuku na autostradzie. Na szczęście bagaż stoi tam gdzie go zostawiła. Wracamy. Rozbijamy się na campie z zachwycającym położeniem i widokami oczywiście nad samym jeziorem. Niestety musieliśmy poszukać innego niż wybrałem w necie, bo z tamtego było ze 200m do plaży a ja tyle łaził nie będę. Trochę plażingu i rozmowy o jutrzejszym wyjeździe na Grossglocnera. Gosia nie chce jechać. Woli łapać alpejską opaleniznę czy coś takiego. W życiu tego nie zrozumiem, ale nie chce mi się dyskutować. Byle pod moją nieobecność nie złapała czegoś innego. Pod wieczór rozbija się obok motocyklista z Polski. Wali na Szwajcarię. Podsuwam mu kilka pomysłów z naszego zeszłorocznego wyjazdu. Pozdrawiamy Zdzicha serdecznie. Obok Czesi którzy, walą do Włoch no i jeszcze dwóch Niemców co jadą na Węgry. Wszyscy znajdujemy jakoś wspólny język. Generalnie dzielimy się na tych którzy już zjechali i tych, którzy będą wjeżdżać. Wieczór spędzamy na spacerze po promenadzie ciągnącej się wzdłuż jeziora. A rano wsiadam na moto i jadę na Glocka. Kilka kilometrów i wjeżdżam na tą cudowną trasę. Wiecie co?  Te widoki i trasę zapamiętam na zawsze. A ta nie pojechała ! Choć szczerze mówiąc myślałem, że droga jest bardziej wymagająca. Niemniej te kilkadziesiąt kilometrów jest wspaniałe. Wspinam się motocyklem na 2571 m npm. Wyżej niż nasze Rysy. Są punkty skąd widać kilkanaście trzytysięczników. A ta nie pojechała ! Olbrzymie przełęcze. Cudowne widoki i droga. Asfalt świetny, szeroko, doskonały profil powoduje, że Glock w pełni zasługuje na to aby być mekką motocyklistów. Jest nas tam pełno. Z całej Europy. Hiszpanie, Francuzi, Holendrzy, Włosi, Belgowie o nacjach niemieckojęzycznych nie wspominając. Wspaniała różnorodność tablic rejestracyjnych. I u wszystkich widać banan na twarzy. ( U plecaków nie zawsze ) A ta nie pojechała ! Od bramek do bramek jadę trzy razy. Raz zatrzymując się co chwila aby się napatrzeć i robić fotki. Zawracam i jadę spacerowo dla zobaczenia tego wszystkiego w całości, ale ponieważ mam robić kółko muszę się znowu cofnąć, tym razem walę Glocka na ostro na ile pozwalają mi umiejętności i granice ryzyka. A ta nie pojechała ! Wyjeżdżam i kieruję się na biegnącą równolegle drogę 108. Również wspaniała, widokowa trasa. Z niewiarygodną ilością wodospadów no i wspaniałym tunelem. Objeżdżam jeszcze kawałek Alp i walę do Gosi.
Oboje po tym dniu jesteśmy zachwyceni. Ja bo widziałem coś wspaniałego, ona bo się spiekła. Trudno. Czasami brak mi słów. Wspólnie zachwycamy się jednak tym co widzimy na około. Naprawdę Zell am See jest chyba jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie. Uwielbiam pływać w jeziorze z widokiem na szczyt 3200 m. Choć Gosi na brzegu też się podobało. Nie wiedziała jednak, że odkryłem niezły kawałek drogi, miałem więc dla niej ekstremalną niespodziankę w drodze powrotnej, ale o tym napiszę następnym razem. Zdjęcia i tym razem w albumie. Link poniżej. Pozdrawiam Zaleś. 


P.S. Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną podziękowania dla Motoclub Poznań. 513026979 Wieruszowska 2/8








sobota, 23 lipca 2016

Alpy ! Tu się oddycha. – 1 . Deutsch Alpenstraße

Nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. W tym roku inaczej niż w zeszłym zaplanowałem sobie głównie jazdę po Alpach. Nie jest więc to jakaś daleka podróż, ale za to przejazdy bardziej wymagające i czasochłonne. Niestety motocyklista musi się liczyć z pogodą. W sumie można by coś z tym zrobić, niby mamy taką technologię a deszcz sobie pada kiedy chce. Absurd ! Wypierdalają kasę na badania kosmosu czy inne bzdury a kto ochroni chromy przed wodą ? Dobra. W sobote rano wyjazd. Słońca nie widać. Małgorzatka jak zwykle 8 razy się rozmyśla i decyduje czy jechać ale udaje się odpalić moto i ruszyć. Jadę patrząc na niebo i w Lesznie nachodzi mnie myśl, że jak mam jeździć po górach których nie widzę to napierdalam do Włoch a po drodze się zobaczy. Gosia kocha zmniany planów więc na postojach nie specjalnie się odzywa. Jadę na Bolesławiec i w autobahn walę na Monachium. Niestety trochę za Hof zaczyna kropić z perspektywą na intensywne opady więc odbijam do Czech na jakiś Camp nad jeziorem bo w Niemczech w tym miejscu nic nie ma a ja do spania we wakacje muszę mieć widok na wodę. Rano jeszcze pada więc siedząc na tarasie coraz bardziej skłaniam się w kierunku Italli choć decyzję odkładam do Monachium. O ile w ogóle wyruszymy bo ja w deszczu jeździć celowo nie będę. W końcu jadę dla frajdy a nie z przymusu. Około 12 ruszamy. Na 100 kilometrach wydawałoby się najlepszych autostrad na świecie, napotykamy 2 objazdy – czytaj korki. Szlag mnie trafia ale staram się brać to środkiem. Jedyna pociecha, że im dalej jedziemy tym ładniejsze niebo nad nami. W Monachium decyzja – jednak Alpy. Odbijamy na Salzburg do Priem am Chiemsee. Camp wybrany. Mogę polecić. http://www.camping-harras.de Rozbijamy się obok motocyklistów z Belgii co walą na Rumunię. Trochę pogaduchy w miarę znajomości języka- jak to w trasie. Odpoczywamy, a jutro punkt pierwzy programu Deutsch Alpenstraße. Już samo jezioro jest malowniczo położone, choć woda w nim rześka a jutro to się dopiero zaczną atrakcje. Wieczorem wiadomo, kolacyjka w knajpce, spacerki, kąpiel o zmroku, trzymanie za rączki – te klimaty. Nie żebym nie lubił, ale po co to odwlekać sprawę. Z samego rana na moto i w trasę. Słuchajcie, nie będę opisywał wrażeń z jazdy. W jakimś stopniu oddają je zdjęcia, choć zapewniam was, że w niewielkim. Deutsch Alpenstraße robi niesamowite wrażenie i widokowo i nazwijmy to motocyklowo. Ze 130 – 150 kilometrów przez góry po winklach, z widokami zapierającymi dech w piersiach. Dziwi mnie tylko że Margaretka jakaś blada i za każdym razem co staje żeby się napatrzeć pyta ile jeszcze. Kto kobite zrozumie.... To ja się tłukę 1000 km, żeby jej to pokazać a tu zero wdzięczności ?! Na osłodę dnia stawiam jej na koniec ciacho w jakiejś knajpce przy drodze i zabieram na zakupy do miasta. Niech ma bo Alpy Bawarskie to takie nasze Tatry w góry dopiero pojedziemy... Zniknęła na jakąś godzinę a ja mogłem poukładać w sercu te niesamowite wrażenia z drogi. Za tydzień opis następnego punktu programu Alpy. Zdjęcia daję w albumie bo nie chcę ich pomniejszać do Bloga. Link poniżej.


P.S. Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną podziękowania dla Motoclub Poznań. 513026979 Wieruszowska 2/8