ZALEŚ

MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ - OBRAZ, TEKST, PRZEKIEROWANIE NA STRONĘ 500 197 626

niedziela, 24 maja 2015

Wielka Ucieczka

W sobotę nie mogłem nigdzie jechać a niedziela to nie dzień na jakieś wyczynowe wyjazdy, więc chciałem zabrać Gosię na pstrąga. Powszechnie wiadomo, że w tej sprawie trzeba się udać do Głuszycy. Generalnie dla mnie żaden problem. Dla żony wszystko. Należy jej się po bez mała 20 latach jak psu zupa. Wstałem rano jak to przed trasą i siadam do najświeższych prognoz. Niestety z tych okolic nici, ma padać. Kurwa mać powiedziałem se pod nosem i myślę, że chociaż jakąś przebieżkę ale mam ochotę dzisiaj zrobić. Nie budzę więc swojego skarbu i po cichutku do garażu na Hose i walimy do Żagania. Już w zeszłym sezonie chciałem odwiedzić pozostałości Stalagu Luft 3. Miała tam miejsce ucieczka tunelem alianckich lotników, opowiedziana w filmie „ Wielka ucieczka „ ze Stevem McQueenem w roli głównej. Historii i filmu nie będę opisywał. Opis sprawy sprawdźcie se w necie a film warto obejżeć. Co się tyczy moich refleksji, boli jak cholera, że takie miejsca są niedoinwestowane, funkcjonują dzięki pasjonatom i lokalnym samorządom a w Tv tylko Katyń. Ale dobra dość polityki, wracajmy do motocykla. Pogoda od rana nie bardzo, ale ciepło. Przez Leszno na Głogów, droga znajoma Hose jechał sam. Od Głogowa dalej 12 na Żary i tu nowości bo nigdy tamtędy nie jechałem. Widoczki jak to na równinach, ale asfalt dobry, ruch mały więc jechało się super. Ani się spostrzegłem byłem na miejscu. Zobaczyłem co chciałem i walę z powrotem. Zachciało mi się wracać inaczej. Najpierw na Kożuchów, powiatówką 296 ( omijać z daleka ) na tej drodze rozbawił mnie tylko znak 1,5 km drogi w złym stanie technicznym. Jakby poza tym była dobra. W takie hynhy dawno się nie wpakowałem i jeszcze stawiają 50-tki, jakby szło tam jechać szybciej – chyba qładem. Dalej na es 3 i tu znowu mnie zastanawiało po chuj robić ekspresówkę z jednego pasa ruchu jak i tak trzeba zwalniać bo jakaś franca ma fantazję jechać 60. Dobrze, że chociaż się rozpogodziło. Po zjeździe na krajówkę w Sulechowie zacząłem się rozglądać za popasem. Znalazłem fajną chinską knajpkę w Kargowej. Pekin. Kurczak z kokosem na słodko bardzo dobry, aczkolwiek skąd mam wiedzieć jak to powinno smakować. Generalnie mogę polecić i tyle. Cóż tu więcej pisać. Wolsztyn, Grodzisk i w domu. Jak ktoś poleci tam samochodem, uważać bo naustawiali tam tego cholerstwa co kawałek. Pozdrawiam Zaleś.




P.S. Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną podziękowania dla Motoclub Poznań.




















Przypominam, że moją facebookową stronę można polubiać, polecać innym do polubienia, udostępniać i co tam jeszcze... Dzięki. 

niedziela, 17 maja 2015

Nalot na Drezno

Nareszcie udało się pojechać. Ten sezon zaczynam skandalicznie późno. Albo pierdolona robota albo pogoda. No cóż zachciało mi się być dyrektorem. W zasadzie to nie wiem co lepsze brak pieniędzy czy czasu. Kasę zawsze udało się jakoś zorganizować a tych dwóch weekendów, kiedy mogłem jechać a siedziałem w firmie z krwawiącym sercem już nie odzyskam. Zwolniłbym się, ale Gosia na paliwo to mi pewnie kieszonkowego nie wyznaczy. Mniej mnie kocha czy jak. Tak czy inaczej po jakiś tam przebieżkach po okolicy wreszcie znalazłem się tam gdzie miejsce motocyklisty. W trasie. O dziwo moje kochanie, też się stęskniło za jazdą, wyobraźcie sobie, że wstała od razu na budzik i wyjechaliśmy bez opóźnienia. Niby super ale przesadziła gdy jak za Kargową chciałem spalić fajkę spytała – czemu stajemy ? Wstyd mi się zrobiło więc nacisnąłem starter, Hose się zdziwił i pognaliśmy do Gubinka. Co wam będę pisał. Świat już w zieleni, ruch mały, droga dobra, nie zimno. Potrzeba do życia czegoś więcej. Ostatnie kilometry przed granicą bajka. Szeroko, pusto, mimo że krajówka można poganiać, choć nie nazbyt bo trzeba się nałykać jazdy. W raichu drogą 97. Prowadzi do samego Drezna pod starówkę. O dziwo trasa świetnie oznaczona, naprawdę nie potrzebna ani nawigacja, ani mapa. Niemiecki asfalt, dwa kawałki autobany, żeby przeczyścić wtryski z zimowej konserwacji i już jesteśmy w Dreźnie. Zabytki nie zabytki bo przecież to odbudowane, ale wybrzydzał nie będę bo i tak się nie znam, najważniejsze , że można blisko podjechać i obejść całość w pół godzinki a nie łazić kilometrami. Tak więc fotki, uliczna wurst i na koń. Droga do na tyle fajna, że nie szukałem innej powrotnej, tym bardziej, że Gosia wypatrzyła gdzieś kompleks marketów o które musiała zahaczyć. Niech ma. Na parkingu stałem dłużej niż w Dreźnie ale co tam. To pierwszy tegoroczny wyjazd więc podobało mi się nawet to. Naprawdę traska godna polecenia. Ode mnie jakieś siedem stówek tam i nazat. Drogi dobre, podkreślam dobrze oznaczone, a cel do zobaczenia w przyzwoitym czasie. Hot-dogi na BP smakują tak samo jak w zeszłym roku. Pozdrawiam Zaleś.

P.S. Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną podziękowania dla Motoclub Poznań.





















Przypominam, że moją facebookową stronę można polubiać, polecać innym do polubienia, udostępniać i co tam jeszcze... Dzięki.