Nareszcie
udało się pojechać. Ten sezon zaczynam skandalicznie późno. Albo
pierdolona robota albo pogoda. No cóż zachciało mi się być
dyrektorem. W zasadzie to nie wiem co lepsze brak pieniędzy czy
czasu. Kasę zawsze udało się jakoś zorganizować a tych dwóch
weekendów, kiedy mogłem jechać a siedziałem w firmie z krwawiącym
sercem już nie odzyskam. Zwolniłbym się, ale Gosia na paliwo to mi
pewnie kieszonkowego nie wyznaczy. Mniej mnie kocha czy jak. Tak czy
inaczej po jakiś tam przebieżkach po okolicy wreszcie znalazłem
się tam gdzie miejsce motocyklisty. W trasie. O dziwo moje kochanie,
też się stęskniło za jazdą, wyobraźcie sobie, że wstała od
razu na budzik i wyjechaliśmy bez opóźnienia. Niby super ale
przesadziła gdy jak za Kargową chciałem spalić fajkę spytała –
czemu stajemy ? Wstyd mi się zrobiło więc nacisnąłem starter,
Hose się zdziwił i pognaliśmy do Gubinka. Co wam będę pisał.
Świat już w zieleni, ruch mały, droga dobra, nie zimno. Potrzeba
do życia czegoś więcej. Ostatnie kilometry przed granicą bajka.
Szeroko, pusto, mimo że krajówka można poganiać, choć nie nazbyt
bo trzeba się nałykać jazdy. W raichu drogą 97. Prowadzi do
samego Drezna pod starówkę. O dziwo trasa świetnie oznaczona,
naprawdę nie potrzebna ani nawigacja, ani mapa. Niemiecki asfalt,
dwa kawałki autobany, żeby przeczyścić wtryski z zimowej
konserwacji i już jesteśmy w Dreźnie. Zabytki nie zabytki bo
przecież to odbudowane, ale wybrzydzał nie będę bo i tak się nie
znam, najważniejsze , że można blisko podjechać i obejść całość
w pół godzinki a nie łazić kilometrami. Tak więc fotki, uliczna
wurst i na koń. Droga do na tyle fajna, że nie szukałem innej
powrotnej, tym bardziej, że Gosia wypatrzyła gdzieś kompleks
marketów o które musiała zahaczyć. Niech ma. Na parkingu stałem
dłużej niż w Dreźnie ale co tam. To pierwszy tegoroczny wyjazd
więc podobało mi się nawet to. Naprawdę traska godna polecenia.
Ode mnie jakieś siedem stówek tam i nazat. Drogi dobre, podkreślam
dobrze oznaczone, a cel do zobaczenia w przyzwoitym czasie. Hot-dogi
na BP smakują tak samo jak w zeszłym roku. Pozdrawiam Zaleś.
P.S.
Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną
podziękowania dla Motoclub Poznań.
Przypominam, że
moją facebookową stronę można polubiać, polecać innym do
polubienia, udostępniać i co tam jeszcze... Dzięki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz