- Daj pieniądze!
- Nie przeszkadzaj!
- Nie wyżeraj tego!
- Nic z ciebie nie ma!
- W ogóle nie jesteś do ręki!
- Mógłbyś coś zrobić!
- Trzeba jechać jeszcze po to!
- Tak się tego nie robi!I
- Wyjdź mi stąd.!
- Ale jestem wykończona !!!
Pewnie
to wynika z mojego ograniczenia, ale nie bardzo mogę się w tym
połapać. Mam coś w końcu robić czy potrzebuje mnie żebym
słuchał gderania. Czasem odnoszę wrażenie, że one lubią się
poudręczać tym ich „ wszystko na mojej głowie „ Tak czy
inaczej biorę na siebie zależnie od świąt, choinkę albo
święconkę. W tym roku po dłuższej analizie powstałych w moim
mieście zmian komunikacyjnych, narobili jakiś rond, jedno
kierunkowych, parkingi płatne, targowisko przy kościele w sobotę
czynne. Postanowiłem, że zamiast szukać miejsca do zaparkowania,
zasmradzać miasto spalinami wsiądę na Hose i pognam ze święconką
do Częstochowy. Na jedno wyjdzie. Przy okazji uniknę słuchania
tego brzęczenia po raz 32-gi. Niekiedy miewam przebłyski geniuszu
i wpadam na taki pomysł. Po wysłuchaniu steku bezzasadnych oskarżeń
o to, że zależy mi tylko na wyrwaniu się z domu ( a ja przecież
uwielbiam wysłuchiwać tego przedświątecznego szczebiotu),
wykradłem maleńki koszyczek ze strawą i bocznym wyjściem
przedarłem się do garażu. Usłyszałem jeszcze coś o
motocyklistach i cholernym sezonie ( przesadziła) , ale za chwilę
byłem już na ulicy. Hose chyba też wyczuł napięcie, bo wydaje mi
się że chodził ciszej. Walłem jeszcze fotke, żeby udokumentowac
jak się poświęcam dla tradycji i rodziny ( kto to doceni ) i już
gnaliśmy na Śrem. Po paru kilometrach wiedziałem że to był
błyskotliwy pomysł. Temperatura idealna do jazdy, barwy budzącej
się do życia zieleni skąpane w blasku słońca,a niebo całe
bezchmurne i tak przez prawie całą drogę. Pierwszy tegoroczny
wyjazd w takiej scenerii. Naprawdę aż dech zapierało. I jeszcze to
poczucie dumy, że jadę święcić pokarm dla rodziny. Czego to nie
zrobi kochający ojciec i mąż. Drogę wszyscy znają jedenastką do
Olesna i na Częstochowę, nie będę opisywał. Nie jadłem bo post
więc relacji kulinarnej też nie będzie, nawet z domu, bo nic nie
dostałem. Wyobrażacie sobie . Walę 600 km-ów ze święconką do
świętego przybytku i zero wdzięczności. W sumie uwinąłem się
od 7 do 6. . A kończąc, droga Gosiu jeśli kiedyś w wielką sobotę
będzie znów taka pogoda słyszałem o sanktuarium w
Łagiewnikach....już tym razem mnie kusiło.... Szkoda że teraz
się nie da. Pozdrawiam Zaleś
P.S.
Jeżeli podoba Wam się pomysł bloga, proszę o komentarze i
subskrypcje. Poniżej zdjęć jest miejsce na wasz adres e-mail, nowe
posty będą przychodzić na Waszą pocztę ( ze 2-3 w tygodniu)
wystarczy przepisać hasło które się pojawi po naciśnięciu „
submit”. Dla posiadaczy kont google po prawej stronie G+. Jeśli
możecie, Udostępniajcie również na fejsie. Z góry bardzo
dziękuje za pomoc w rozwoju bloga.
Takie wypady są najlepsze, w pełni spontaniczne. Kiedyś planowałem jechać na Hel, jak już się szykowałem do garażu po maszynę, pomyślałem... "Hel, po co ja jadę na Hel? W zakopanym nigdy nie byłem." I tak pół godziny przed wyjazdem zmieniłem plany. Jak samotny wilk, 2 dni, około 1000km(trasa turystyczna z ominięciem A4), jeden nocleg w taniej budzie pod wyciągiem i wrażeń co nie miara :D Poszukam zdjęć i napiszę chyba o tym kiedyś na blogu :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz zdjęcia i fajny opis, odpowiadający stylem do bloga podeślij mi to na email , lub znajdź mnie na fejsie i pogadamy o publikacji. Cieszę się, że wreszcie pojawiła się aktywność na blogu. Zakładając bloga przyjmowałem, że znajdą się na nim wpisy również innych motocyklistów. Pozdrawiam Zaleś.
UsuńNapisałem o mojej wyprawie do Zakopanego, też od jakiegoś czasu staram się pisać.
UsuńMam nadzieję, że się spodoba.
Historia może nie jest szałowa, ale moja własna :)
Jak się podoba to pewnie można by było jeszcze gdzieś wykorzystać.
Pozdrawiam :)
link do historii:
http://felietony-82.blogspot.com/2014/12/samotny-wilk-na-motocyklu-w-zakopanym.html
Witam,przez przypadek trafiłam na Twojego bloga.Sama na motorze nie jeżdżę ale uwielbiam patrzeć i fotografować te maszyny.Z przyjemnością przeczytałam Twojego bloga i na pewno będę go czytała regularnie.Pozdrawiam serdecznie,Beata.
OdpowiedzUsuńTo jest nas dwóch :)
UsuńDacota daj mi swój email.
OdpowiedzUsuńpocztu.buss@gmuil.com (dla ochrony przed bootami spamującymi zamieniłem literki a na u)
Usuń