ZALEŚ

MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ - OBRAZ, TEKST, PRZEKIEROWANIE NA STRONĘ 500 197 626

sobota, 6 grudnia 2014

Romek – moja miłość

Zaraz na początku wyjaśnienie dla nieznajomych, jestem hetero. Pisałem już wcześniej jak Romka zdobyłem a dziś chcę opisać historię tego burzliwego romansu. Motocykliści ze stażem będą mieli okazje czytając ten tekst pomyśleć o swoich pierwszych moto, a Ci którzy jeszcze mężczyznami nie są, tzn nie posiadają motocykli w związku z czym ich życie jest puste i bezwartościowe ( można też powiedzieć zmarnowane i bez sensu ) może znajdą jakieś wskazówki. W zasadzie wspomnień jest tyle, że nie wiadomo jak zacząć. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Mimo, że motocykl jest niewielki i o małej pojemności dizajnersko to mój ideał. Niestety próżno dziś szukać laleczek o tak pięknych kształtach, ongiś można było znaleźć Virago czy Intrudera 800, ale one były zeszpecone zbyt małymi zbiornikiem paliwa a on jest idealny. Romka jak każdy obiekt miłości na początku trzeba było trochę ustawić. Po niezbędnych korektach technologicznych tzn. wymianie silnika na 250 i dobraniu przełożeń moto było gotowe do wielkich czynów. Tak przy okazji, wszystkie chinczyki, bez względu na markę i model mają przełożenia dobrane, jak widać na filmach z Szanghaju czy innego Bangkoku do ciągnięcia lawety i wożenia całej rodziny a każdy z torbą i skrzynką drobiu. Wystarczy jednak wymienić zębatki, a jazda robi się przyjemna, drgania zanikają a silnik przyjemnie mruczy. Swojemu Romkowi w trasie trzymałem zawsze w okolicach setki i to była jego prędkość przelotowa aczkolwiek miewał przebłyski. Po nabraniu zaufania do motocykla nie było trasy w którą bym się nie wybrał. Gdziem nie był, czegom nie widział długo by opowiadać, (sprawdźcie w zdjęciach ) i czytajcie kolejne posty. Najbardziej utkwił mi w pamięci wyjazd, tyleż fajny co szalony, zaczął się od tego, że nie mogłem zasnąć, przewracając się z boku na bok rozmyślałem o kolejnym wyjeździe nad morze, gdy nagle strzelił mi do głowy cudowny ( choć nie spotkałem się ze zrozumieniem i oczekiwanym entuzjazmem ) pomysł, zerwałem się z łóżka na równe nogi i pytam swojej zaspanej drugiej połowy – jedziesz na pstrąga w Bieszczady ? Uwierzycie, że nie chciała! Tak czy inaczej kopłem się nad Solinę, zjadłem, no i wróciłem. I jaka to niby wielka wyprawa? Generalnie przez dwa sezony, jeździłem co tydzień, gdzie mnie oczy poniosły. Jak przeżarłem się dorszem to waliłem w Karkonosze. Jak nie z Gosią do Jantaru na wypoczynek, to do Poczdamu czy Malborka łyknąć historii. Praktycznie latem sobotnie obiady jadałem nad morzem a Romciu znosił te 23 tys w sezonie bez najmniejszego kaszlnięcia. I jak go nie lubić ? Rozmawiając z wytrawnymi bikersami, ile jeżdżę i czym, zawsze spotykałem się z niedowierzaniem, a gdy mnie poznawali, ździwieniem. Większość wypraw odbyłem samotnie lub moim plecaczkiem choć było kilka wyjazdów grupowych. Jeżeli chodzi o możliwości jezdne, starszym motocyklistom dużo powie to, że kiedyś na trasie spotkałem gościa na ETZ 250, jechaliśmy dalej razem z Głogowa do Leszna i możliwości maszyn okazały się takie same. Co sprawiło, że motocykl okazał się wspaniały a ja się w Nim zakochałem i odrodziła się dawna miłość do jednośladów ?
Po pierwsze moto leciutkie ( 145 kg ) z nisko położonym środkiem ciężkości więc dociążony moją skromną osobą rewelacyjnie trzymał się drogi i wspaniale wykładał, uważam że dla powracających lub wciągających się w motocyklowy nałóg to bardzo ważne, bowiem nie raz spotykam na drodze gości którzy pokupowali sobie prawdziwe monstra ale, że potrafią jeździć to im się tylko wydaje. Motocykl był niezawodny, więc jeździło się bezstresowo czerpiąc garściami przyjemność z coraz to nowych i dalszych podróży, można było sobie pozwolić, kasa nie uciekała ( w tym temacie Gosia ma inne zdanie ) bo spalanie między 3 a 3,5 l. , I jak go nie kochać ? Romek dbał również o figurę żony. Tak, tak nie dziwcie się, według instrukcji maksymalne obciążenie to 160 kg, ponieważ ja waże ile waże, to na nią, siła rzeczy i matematyki zostawało niewiele.
Druga sprawa, ja nie chciałem sprawdzać ile TO wytrzyma, tylko jeździć, jeździć, jeździć, jak dosiadasz 250-ki, nie próbuj równać się z 1,5 litrowymi maszynami.
I moim zdaniem najważniejsze, wiem, że większość z tych, którzy kiedyś ustawiali sobie zapłon w komarku, czy rozbierali skrzynie w fumci, ma się za mechaników, ale technologia poszła do przodu, nawet chinska. Wierzę w autoryzowany serwis. Oni mają do czynienia z tymi modelami, wiedzą w którym, na co zwrócić uwagę a co można olać. W przypadku Romka przeglądy gwarancyjne i następne początkowo robiłem w Cichy Motocykle ze Środy Wlkp ( polecam ), później ze względów logistycznych w Motoclub Poznań ( również polecam). Po sezonie zostawiałem motocykl na tydzień w serwisie gdzie robiono wymiany, a przy tych przebiegach trochę rzeczy się zużywało i odbierałem gotowy następnego sezonu. Nie wiem jak wy, ale ja bym całą zimę nie spał spokojnie myśląc, że np. w styczniu przyjdą upały a ja nie mam czym wyjechać. No normalnie koszmar jakiś, święta spieprzone a życie erotyczne w gruzach.
Decydując się na nowego chinola zamiast 20 letniego japońca warto sprawdzić właśnie dostępność serwisu, najlepiej rozbudowaną sieć i magazyn części ma Arkus&Romet . Co prawda gwarancja jest na 7 tys. no ale nie każdemu jak mi zajmie to niecałe 3 miesiące ( na nowym silniku) a jeśli sprzęt ma jakieś wady fabryczne powinny się ujawnić w tym okresie.
Następna sprawa to niskie koszty eksploatacji, części jak opony, łańcuch, zębatki, klocki itd. w porównaniu do zachodnich marek są w banalnych cenach a pamiętajmy, że odkładamy na większy motocykl... ( nie koniecznie mówimy o tym żonom)
W podsumowaniu, Romkiem zrobiłem bezawaryjnie bez mała 50 tys. km, a przy sprzedaży obaj płakaliśmy, Gosi było przykro, a córki się do mnie nie odzywały, nawet pies posmutniał choć nie wiem czy z tego powodu. Na koniec powiem wam, że gdyby był 15 cm dłuższy dalej bym się z nim kochał. ( nawet jeśli mam fioła, to pozytywnego ) Pozdrawiam Zaleś.


































1 komentarz: