Szukałem
traski na tak piękną sobotę. Na mój łeb czego miałbym nie
zobaczyć to trzeba się solidnie przejechać, więc miotam się
między mazurami a raichem. Pada na Magdeburg. Akurat trasa na jeden
dzień. O dziwo bez namawiania Margaretka chce jechać. Żeby się
tylko nie rozkręciła za mocno bo jeszcze będzie zmuszać mnie do
wyjazdów. O szóstej startujemy na Gubinek z tym , że jeśli ktoś
by wierzył mapie lub nawigacji, że można przejechać z Sulechowa
do Krosna to informuje – drogi tam żadnej nie ma. Niemcy są
raczej płaskie ale ja kocham dwie rzeczy. Ich asfalt i te małe,
urokliwe czyste miasteczka. Lecimy więc sobie boczkami na Luben –
Jennsen – Desau . Droga ucieka mimo że jest jej spory kawałek.
Naprawdę w Niemczech jeżeli nie ma potrzeby nie warto korzystać z
autostrad. Ruch idzie płynnie, jak wolno 100 wszyscy tak jadą.
Ciekawe dlaczego u nas zawsze trafi się franca co ma fantazję
jechać 70. Delektujemy się ciepłem, zapachem rzepaku i widokami.
Mam wrażenie, że motocykl płynie nie jedzie i na dodatek coś
sobie mruczy. Fantastyczne uczucie. Nawet nie ma się ochoty dokręcić
manetki. Jakieś 100 do celu gdy zauważam, że żonka łapczywie
zerka na centra handlowe. No cóż staje i łapię się za portfel.
Leci do NKV czy coś takiego a ja nie powiem też mykam, ale po swoje
przysmaki. Wreszcie Magdeburg. Stosunek do zwiedzania mam taki.
Znajduję coś, żeby nie było że jadę z Mosiny do Mosiny.
Naprawdę wielkie, wspaniałe rzeczy widać z drogi i nie tworzył
ich człowiek. Tym razem jednak 700 letnia katedra robi na mnie
wrażenie. Wieże widać z jakiś 20 km. Niby jak w Licheniu z tym że
uderza w niej surowość a nie tandetny przepych. Jeszcze Grune
Zitadelle w tym pedalskim kolorze i możemy wracać. Resztę miasta
obejży się przy innej okazji. W zwiedzaniu najbardziej lubię jak
wszystko do obejrzenia jest w promieniu 100 metrów. A nie że się
człowiek musi nałazić, żeby zobaczyć ruderę. Zrobiło się
troszeczkę późno więc Margaretka chce wracać autobaną. Miałem
inne plany, ale niech jej będzie. Po dwudziestu km ona się rozmyśla
a ja i Hose właśnie wkręciliśmy się w pomysł. Staje na tym, że
przegapiam właściwy zjazd na drogę 246 i lecimy do Rzepina 10 i 2.
Dalej już zjeżdżony powrót. W sumie zajebisty wyjazd. Dopisało
wszystko więc polecam tą wycieczkę. Pozdrawiam Zaleś.
P.S.
Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną
podziękowania dla Motoclub Poznań. 513026979
Wieruszowska 2/8
Przypominam,
że moją facebookową stronę można polubiać, polecać innym do
polubienia, udostępniać i co tam jeszcze... Będę wdzięczny i z
góry dziękuję.
A
jeżeli chcecie otrzymywać linki do nowych postów na maila podajcie
swój adres na dole strony bloga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz