Jak
napisałem tak zrobiłem. Majówki dnia trzeciego postanowiłem po
dwóch latach odwiedzić Kołobrzeg. Sam nie wiem jak to się stało,
że tak dawno tam nie byłem. Trochę wstyd. No ale nie moja wina, że
latem w tamtejszym Bałtyku człowiek przestaje być facetem i
wychodzi z wody z odmrożeniami. Z drugiej strony trasę zjeździłem
jeszcze Romkiem jadając przez dwa sezony nad morzem sobotnie obiady.
Dlatego postanowiłem sobie przypomnieć tą drogę. Tym razem bez
Margaretki. Podobno musiała coś ogarnąć w domu. Nie kumam jak
można nie wybrać wyjazdu. Ale skoro tak chce.... Ja w każdym razie
o ósmej osiodłałem Hose i w drogę. Lecę na Szamotuły –
Czarnków- Wałcz. Pogoda przepiękna niestety droga do Trzcianki,
kurwa nie ! Omijać, żeby nie wiem jak ktoś nie lubił jedenastki.
W Trzciance postój w moim ulubionym miejscu nad jeziorem. Cudowne
miejsce i wspomnienia bo stawałem tam zawsze jadąc nad morze. Lecę
dalej a droga posiada wreszcie coś co można nazwać asfaltem.
Słoneczko, zieleń, pusto no i te fantastyczne zakręty za
Czaplinkiem. Moto mruczy a ja śmieje się w głos z pozasłanianych
nadmorskich fotoradarów, mam ochotę stanąć i rozpierdolić któreś
z tych znienawidzonych urządzeń. Kołobrzeg, port, promenada i
gdzie tu zjeść. Dylemat jest poważny bo w zasadzie tamtejszy dorsz
nie powala więc wszystko jedno gdzie z drugiej strony wszędzie
niesamowity tłok a czekać za żarciem to ja nie lubię. W końcu
wynajduję i odtąd zacznę pisać dużymi RESTAURACJE SZALONEGO
GREKA. Zaraz przy latarni na ulicy Morskiej. No powiem wam tak !
Swoje trzeba poczekać bo wszystko świerzutkie. Swoje trzeba
zapłacić ale za to w mordce HUO – HUO -HUUUO !!!!! RZADKO GDZIE
TAKI OBIADEK. A widać po mnie, że zjeść lubię. P O L E C A M
!!! Jakem Zaleś. W tym błogostanie wsiadam na moto i jadę do
domku. Też przez Wałcz żeby nie stracić tych wywijasów między
jeziorkami, ale później odbijam na Piłę i lecę 11. O dziwo pusto
więc można przyzwoicie lecieć. Naprawdę traska jak wyjęta z
przeszłości, zjechana ale sprawiła mi niesamowitą frajdę a i
pogoda wreszcie prawdziwie wiosenno-letnia. Biorąc pod uwagę to
odkrycie kulinarne pewnie polecę jeszcze nie raz. Dzisiaj zostaję w
domu ze stadkiem no i mam wyjazd klubowy spod domu kultury na rynek o
ile dobrze zrozumiałem. Podsumowując, majówka dopisała
motocyklistom. Pozdrawiam Zaleś
P.S.
Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną
podziękowania dla Motoclub Poznań. 513026979
Wieruszowska 2/8
Przypominam,
że moją facebookową stronę można polubiać, polecać innym do
polubienia, udostępniać i co tam jeszcze... Będę wdzięczny i z
góry dziękuję.
A
jeżeli chcecie otrzymywać linki do nowych postów na maila podajcie
swój adres na dole strony bloga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz