Co
za upokożenie. Ale od początku. Na sampierw to się bałem czy w
ogóle będzie pogoda. W piątek jednak już planowałem dwa wypady
majówkowe, sobota – poniedziałek. No ale wczoraj żal mi się
zrobiło niedzieli. ( miałem podjechać do firmy trochę popracować
) Wchodzę na fejsie w wydarzenia i jest coś motocyklowego w
Bystrzycy. Znaczy bliżej też było ale postanowiłem nie
rozpowszechniać tej informacji. Przepraszam znajomych z okolic.
Mówię do Margaretki tonem jakim zwykle mówią mężczyźni –
jadę w trasę. Jakby w nią demon wstąpił ! Zaczęła syczeć
nienawiścią, warczeć coś o wspólnym czasie, posunęła się
nawet do szantażu. W pierwszym odruchu chciałem wybuchnąć, że
nie ulega się terorrystą. Jestem jednak po kursach zarządzania i
negocjacji więc przypomniałem sobie o sprawdzeniu pozycji
przetargowej. Sprawdzam. Karty kredytowe w portfelu, szafa pełna
czystych lompów, na jakąś pizzę to mnie jeszcze stać. Żal mi
się biedactwa zrobiło ( od tej miłości to człowiek całkiem
głupieje ) no i przypomniałem sobie, że przez cały tydzień był
taki młyn w robocie, że o dziewiątej zasypiałem więc po
powrocie, wieczorem foch byłby niewskazany. Niech jej będzie,
przystępuje do rozmów. Co za upokożenie. Kiedyś miałem jaja ! A wy panowie ? Staje na tym, że pojadę jak zmienię zamek
w drzwiach łazienki bo ponoć miałem to zrobić we wrześniu a
zamek już zaczął rdzewieć na szafie w kuchni. Nie pamiętam
takiej deklaracji z mojej strony ale dobra. Poszukanie narzędzi,
ściągnięcie ojca do pomocy, naprawa i ubrnie się do drogi zabiera
mi mniej czasu niż zagotowanie wody na kawę co nie wpływa
korzystnie na nastrój Małgorzatki. Wpadam więc na pomysł żeby
jechała ze mną. O dziwo zaczęła to rozważać ( przecież chciała
być razem – nie kumam ) po kilku prośbach dla poprawy jej
nastroju – ubiera się. Dziesiąta na Hose i w drogę do Kotliny
Kłodzkiej. Cel dobry jak każdy inny a na miejscu dowiedziałem się
przez przypadek od gościa co oprowadzał wycieczkę, że ta figurka
na rynku w Bystrzycy to jakaś perełka jakiegoś renesansu czy coś
więc oficjalnie ogłaszam jej zobaczenie celem wyjazdu. Na razie
jednak walimy na Wrocław i dalej ósemką na Kudowę. Leci się
naprawdę super, mały ruch, jest gdzie przedmuchać tłumiki a za
Wrockiem są nawet fajne widoczki i niezły asfalt. Lubię widok
Masywu Ślęży i potem drogę od Ząbkowic na Boboszów piękne
widoki i można się trochę powykładać. Tym bardziej że wszystko
robi się już zielone więc naprawdę jest na co popatrzeć. W
Bystrzycy wpadamy na zlot i tu miła niespodzianka, spotykam
znajomego z fejsa, wreszcie jest okazja poznać się osobiście.
Bizon pozdrawiam. Nie bawimy długo i lecimy z powrotem tą samą
trasą. I tu rozczarowanie. Pisałem kiedyś na powrocie z Wiednia o
kurczaku na ostro u Wietnamczyka w Żelaznym. Knajpy już nie ma.
Stajemy więc na grillu na jakąś kiełbachę i w drogę. Ruch
jeszcze mniejszy więc do Bardo naprawdę jest super zabawa. Kocham
taką jazdę. Niby lecę cruserem ale fantazja na winklach ponosi.
Spotykamy jeszcze ekipę z Wrocławia na stacji więc krótka
pogaducha – pozdrawiamy. Jeszcze chwila jazdy i stajemy na kawkę w
Żmigrodzie. Lecimy dalej. Na S5 ponosi mnie lekko i sprawdzam czy
Hose dalej ma parametry fabryczne. Do 175 doszedł więc nie mam
pretensji. Margaretka ma. Leszno i o ósmej w domku. W podsumowaniu
super wyjazd. Polecam tą traskę. Nawet jak ktoś lubi zwiedzać
schodząc z motocykla to po drodze też chyba coś było. Pozdrawiam
Zaleś. Kochanie to właśnie jest wspólnie spędzony dzień. Sam to
pojadę dzisiaj na dorsza.
P.S.
Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną
podziękowania dla Motoclub Poznań. 513026979
Wieruszowska 2/8
Przypominam,
że moją facebookową stronę można polubiać, polecać innym do
polubienia, udostępniać i co tam jeszcze... Będę wdzięczny i z
góry dziękuję.
A
jeżeli chcecie otrzymywać linki do nowych postów na maila podajcie
swój adres na dole strony bloga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz