Plan
był zupełnie inny a wyszło inaczej. Miałem zamiar lecieć do
Puszczy Białowieskiej zobaczyć żubry. Chodziła mi nawet po głowie
taka scena jak z Quo Vadis, że Margaretka jest przywiązana do żubra
a ja chwytam bestię za rogi i obalam na ziemię. Tam był co prawda
byk ale i tak to nie ma znaczenia bo gdy przedstawiłem tą wizję
małżonce, ta wykazała entuzjazm tylko przy pukaniu się w czoło.
Cóż za brak zrozumienia. Niemniej w piątek wieczorem wypłynęły
dwa fakty, które pokrzyżowały moje plany wykazania się
sprawnością, siłą i rycerskością. Po pierwsze w nocy na
wschodzie miałobyć raptem 5 st.C więc dla Gosi zdecydowanie za
zimno a po drugie w piątek miała imieniny co mnie, wyleciało z
głowy a cholerne dzieciaki mi nie przypomniały. Wiele zachowań i
min żonki z owego dnia zaczęło być dla mnie czytelne i jasne.
Swoją drogą jak można nosić w sobie tyle jadu. Ktoś mniej
rozgarnięty ode mnie zacząłby latać za bukietami lub po sklepach
z biżuterią – ja siadłem do map. Przypomniało mi się, że
istnieje takie miejsce jak Dolina Miłości. Margaretka musi pęknąć,
wmówi się jej tylko że to miała być niespodzianka i będzie ok.
a ja i tak się przejadę zamiast celebrować po raz kolejny w domu
te imieninowe obrzędy. Budzę więc ją w sobotę rano i składam
spóźnione życzenia oraz mówię o wyjeździe. Zaczyna się
szykować więc nie jest najgorzej. Nie jestem fanem nocowania 250 km
od domu, ale mogę zrobić wyjątek. Nic nie mówiąc Gosi,
potajemnie przemycam do moto ręczniki i mydło co jak się później
okaże będzie miało brzemienne dla mnie skutki finansowe. Na razie
jednak jest godzina 9 i wyruszamy w trasę. No dystans na dziś
raczej dziecinno-młodzieżowy więc nie ma sensu się spieszyć.
Lecimy przez Pniewy – Skwierzynę – Kostrzyn. Droga doskonale
znana ale mogę po raz kolejny polecić. Aura słoneczna, nie za
ciepło, droga w porządku więc leci się całkiem przyjemnie. Za
Kostrzynem odbijamy na Cedynię i lecimy z biegiem Odry. Stajemy w
Siekierkach w muzeum łykając trochę wiedzy na temat ofensywy
berlińskiej i udziału w niej Wojska Polskiego. Pozdrawiamy
prowadzącą. Dalej oczywiście góra Czcibora z pomnikiem
upamiętniającym zwycięstwo pod Cedynią no i walimy do
miejscowości Piasek do Leśniczówki. Tu należą się pewne
wyjaśnienia. Otóż kierując się w tamte rejony we wszelkich
sprawach turystycznych warto się zdać na Rysia Mateckiego
prowadzącego informację oraz ośrodek edukacji „ Wiejski Kocur „
pisałem już kiedyś o mojej znajomości z owym pasjonatem tamtych
stron więc nie będę się powtarzał, nadmienię tylko, że
najlepiej zdać się na niego. To on właśnie polecił mi na nocleg
Lesniczówkę w Piasku u Doroty Bogdanowicz. Miejsce zajebiste.
Muzeum staroci, pawie, gadające papugi, staw z żółwiami, plac
zabaw, kilka grilli, największa w Polsce kolekcja długopisów a
przede wszystkim super właścicielka stwarzająca wspaniałą
rodzinną atmosferę w tym miejscu. Polecamy owe miejsce również
pod namiot. Tu jednak pojawiają się problemy bo okazuje się, że
ręczniki i mydło nie wystarczą. Uwierzycie. Podsumowując –
nocleg kosztował mnie 80 dych a PODSTAWOWE I NIEZBĘDNE kosmetyki po
które musiałem uderzyć do Chojny prawie 200. Zniosłem to jednak
jakoś i po zakwaterowaniu walimy do Rysia i Doliny Miłości. Warto
tu wsponieć że w Wiejskim Kocurze częstują kawą, swoim ciastem
oraz zajebistymi naleśnikami z czymś w środku . Naprawdę
nieziemskie smaki. Po konsumpcji i wysłuchaniu historii
rekultywacji tych terenów ruszamy do Doliny. Po znajomości
dowiaduję się jak skrócić trasę z 21 punktów do 3. Wędrówka
po tym safarii i tak wydaje mi się mordęgą 30 metrowe wzniesienia,
polne drogi, schody. Gehenna. Niemniej park całkiem ładny i
przygotowany pod turystów. Jak ktoś lubi połazić – można się
przejść. Gosia ciągnie mnie na Wzgórze Uciech ale po analizie
mapki dochodzę do wniosku, że jak tam dojdę to o żadnych
uciechach nie będzie już mowy więc odpuszczamy. Żegnamy Rysia i
wracamy do Leśniczówki. Kawka i fajeczka nad stawem, kolacja.
Opowiadam ściszonym głosem, patrząc głęboko w oczy pełen zestaw
tych romantycznych bzdur którch kobiety uwielbiają słuchać po
czym udajemy się do pokoju. Tu przerwę szczegółowy opis. Dość
napisać, że moim zdaniem 12 rybaków wynajmujących pokoje nad nami
nie moglo znieść odgłosów i nad ranem pojechali na ryby. Co
prawda chodzą ploty, że pojechali by nad Odrę i tak, ale ja będę
się trzymał tej pierwszej wersji. Rano to co zwykle. Kawka, fajka i
na moto. Lecimy przez Myślibórz, Sulechów, Wolsztyn droga umyka i
około drugiej jesteśmy w domku. W sumie super pozytywny i
romantyczny wyjazd. Jak ktoś z kolegów zapomni o imieninach drugiej
połowy podsuwam gotowe rozwiązanie. Pozdrawiam Zaleś.
P.S.
Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną
podziękowania dla Motoclub Poznań. 513026979
Wieruszowska 2/8
Przypominam,
że moją facebookową stronę można polubiać, polecać innym do
polubienia, udostępniać i co tam jeszcze... Będę wdzięczny i z
góry dziękuję.
A
jeżeli chcecie otrzymywać linki do nowych postów na maila podajcie
swój adres na dole strony bloga.
Świetne tereny żeby pozwiedzać. twoja relacja daje dużo informacji na temat miejsc które można odwiedzić i są naprawdę ciekawe. Może nawet w tym roku. Ja uwielbiam Pomorze Gdańskie no i Kaszuby. Na Kaszubach jest naprawdę super klimat do jazdy na motorze lubię tam wracać.
OdpowiedzUsuń