Tak więc ruszyliśmy
dalej. Rozbawiony ograniczeniem prędkości w Szwajcarii do 80km/h bo
niby gdzie dalo się jechać szybciej ? Przecież nie po tych
zawijasach. Zastanawiam się czy walić krajówką czy zjechać na
autostradę. Włoskich miasteczek naoglądałem się od granicy do
Chiwanny, upał się robił niemilosierny, a jakiś specjalnych
widoków po drodze też się nie spodziewałem no i ponieważ
korupcja u nich poszła widać w innym kierunku bo w polu nikt
ekranów nie stawia decyduję się na A51 i dalej A7 do Genuii. Milan
zakorkowany ale motorem dało radę. Lecimy w tym piekarniku ile Hose
daje radę mimo to chłodniej specjalnie nie jest. Jak zrobiło się
przyjemniej jakieś 20 km przed celem to zamknęli autostradę bo tir
nie wyrobił łuku. Zjazd na Busalę i na szczęście staję bo po
omijaniu korka środkiem trzeba się nawodnić. Cień od jakiś skał
więc troszeczkę chłodniej. Już mamy ruszać gdy zjawia się na
rondzie policjantka i informuje o otwarciu drogi więc wracamy na
trasę. Do Genuii już bez przeszkód. Przejeżdżamy przez miasto.
Jest co podziwiać ale nie zatrzymujemy się w już się widzę w
morzu. Niemniej miasto piękne, później okazalo się, że jeszcze
większe wrażenie robi nocą. Z babką na campie nie bardzo mogę
się dogadać. Zdziwiona, że na pytanie english, french, dojcz,
italiano odpowiadam - none polish. Widząc jej zaskoczenie klecę po
angielsko-niemiecku zdanie, że ona zna cztery języki a i tak się
nie może dogadać. Zaczyna się śmiać i dalej meldunek idzie
sprawnie. Linku do campa nie podaję „ Caravan Park – La Vesima „
Czysto, ładnie, własna plaża ale za drogo nawet jak na lokalizację
przy Genuii. Raczymy się kąpielą ja w śródziemnym Gosia w
popołudniowym słońcu, bo to przecież pływa równie dobrze jak
kąbinerki a zejście dosyć strome i krótkie. Niemniej spore fale i
kąpiel naprawdę bajeczna. Pod wieczór na moto i w miacho coś
zjeść, pojeździć trochę po mieście. Zaskoczeniem jest ilość
skuterów i sposób jazdy ale nawet policja to olewa. Kierowcy
zostawiaja kilka metrów przed sygnalizatorem na jednoślady a po
zapaleniu się zielonego stadko rozjeżdża się we wszystkich
kierunkach bez względu na to gdzie kto stał. Zaczynam więc jeździć
tak samo. Już za ciemnego wracamy na camp. Rano zrobiło się jakoś
gorąco. Do wyjazdu byliśmy gotowi o 9 a termometr wskazywał 31 st.
Droga do Monaco wzdłuż wybrzeża więc dalej autostradą bo raz
tam kurort przy kurorcie a poza tym autostrada idzie tak samo tylko
wyżej na estakadach więc i widok lepszy. Poza tym chłodzimy się w
tunelach choć po dojeździe do Lecco już nam się trochę znudziły.
Dobre w tym odcinku to, że francuzi zamknęli drogę dla ciężarówek
do godz. 22 więc te nagrzane pudła pozjeżdżały na parkingi. W
ogóle powinni jeździć tylko nocą. Monte Carlo ładne ale
najlepsze wrażenia robi widok z góry. Na dole bardziej podobało
nam się w Menton. Plaże z palmami, motorówki, jachty na morzu,
knajpki przy plażach, hotele wzdłuż wybrzeża z tym że od razu
jej strzeliłem nawet o tym nie myśl. Jest druga więc zastanawiamy
się co robić. Na plażach pusto bo za duży skwar więc
postanawiamy jechać dalej do Francji, w zasadzie to Gosia
zdecydowała niby kwynko, że daleko, że nie wygodnie a jak się
rozkręci to przesadza. Spytała tylko czy będzie jeszcze stromo i
nad krawędziami, odpowiedziałem że nie i ruszyliśmy w prawdziwe
Alpy. CDN
P.S.
Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną
podziękowania dla Motoclub Poznań 513026979
Przypominam,
że moją facebookową stronę można lajkować, zapraszać do
polubienia znajomych i co tam jeszcze.
Jeżeli
chcecie otrzymywać info o nowych postach na blogu podajcie swój
e-mail poniżej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz