ZALEŚ

MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ - OBRAZ, TEKST, PRZEKIEROWANIE NA STRONĘ 500 197 626

niedziela, 19 lipca 2015

Rajd Monte Carlo – 4 tys. km przygody we dwoje. Dojazd

Dlaczego tam ? Po zeszłorocznym wyjeździe do Włoch i tegorocznym do Bawarii czułem jakiś niedosyt. Niby Alpy ale to jeszcze nie to. Gdzieś przeczytałem, ze najwyższe między Włochami i Francją - no to pasuje. No ale jak już tam jechać wstyd się w ciepłym morzu nie wykąpać. Rudery mnie nie interesują więc nie oczekujcie zabytkowej fotorelacji, zresztą na łażenie po miastach w 45-cio stopniowym upale nikt mnie nie namówi nawet gdyby mi zapłacili. Wyjazd miał być urlopowy a to oznacza mix słońca, wody i motocykla. Powrotu ducha przygody, biwaku i kontaktu z ukochaną osobą. Ale żem teraz pojechał, ale a nuż przeczyta. Niemniej w trasie bez kompa, tv i na dobrą sprawę telefonu mimo jazdy naprawdę więcej czasu spędza się razem i nie rozmawia o sprawach gastronomiczno-dziecinno-finansowych. Jest jakiś powrót do głębszych tematów i zajęcia się sobą. Namiot i atlas mam więc przygotowania nie trwały długo. Kapucha jakoś się znalazła na a lompów za dużo się nie zmieści. Co prawda później okazało się, że i tak wiozłem sporo rzeczy niepotrzebnych, ale skoro bez kosmetyków się nie da, niech tam. Dzień pierwszy dość ostro 950 km. Ponieważ jednak Raich nie specjalnie mnie kręci postanowiłem brać to autobaną. Leciało się równiutko, bez szaleńst, złoty trzydzieści więc mimo podstojów licznik nieźle nabijał. Pocztam – Norymberga- Monachium i już. Kawałek przed postojem, dosłownie 10 km , złapała nas burza – jedyne 15 minut deszczu przez całe 8 dni. Pierwszy nocleg na „ Campingplatz Hirth „ w Ambach http://www.campingplatz-hirth.de/ podaję link bo warto tam przenocować w podróży. Niemiecki ornung, czysto, jeziorko z z czystą wodą widać już alpy a ceny normalne. Knajpka na miejscu, czego więcej trzeba. Przy rozbijaniu namiotu mały wypadek. Jak się nadziałem na rurkę od wejścia. Szrama pod całym okiem, krew się leje. Patrzę w lustro, kurwa głęboko. Ale ścisłem, zamknąłem drugie, widzę więc mówię do Gosi da radę jechać a ta że jestem pojebany. A o co się martwiła i tak facjaty nie mam za ciekawej. Dla świętego spokoju poszedłem do wachtwasserów, żeby zrobili jakiś jałowy opatrunek. Już bez przygód wieczorem do knajpiki i spać. Rano trzeba się zwijać i dalej w trasę. Jak zwykle tą co nie lubi spartańskich warunków trzeba było o dziewiątej wywlekać z zelta ale niech jej będzie.




















Czekał na nas piękny kawałek drogi przez Austrię i Szwajcarię do Włoch do Lecco nad jeziorem Como. Starałem się powybierać noclegi w naprawdę ładnych miejscach i powiem wam, że się udało. Najpierw jednak trasa. Góry, góry i góry. Malowniczo i cudownie. Stwórca naprawdę się postarał ( dla niewierzących natura się postarała ) za każdym winklem widok jeszcze piękniejszy niż wcześniej choć wydawało się to niemożliwe. Zjazdy i podjazdy. Niestety nie wszystko obfotogafowane bo ponoć się bała i musiała trzymać. Kurdę mam 185 cm, 130 kilo i jakoś się nie boi. Na zjazdach sam silnik nie wystarczał więc trochę czuć klocki, na podjazdach zakosy o 360 stopni więc 1,2,3 i znowu i znowu a cały czas jest co podziwiać. Przejazdy w tunelach, po zboczach w ekakadach, bajka. Troche przeszacowałem prędkość przelotową więc w Abbadia Lariana jesteśmy około siódmej. Wjeżdżamy na camp i okazuje się że full. Ani jednego miejsca, pytam o bungalow też nie ma opcji. Babka dzwoni i załatwia miejsce w Mandello Lario dwa km dalej. Podaję link do Campingu Continental bo również fajnie http://www.camping-continental.it/ . Spotykamy motocyklistów z niemiec na Motto Guzzi więc jest o czym pogadać. Dziwią się trochę, że jedziemy sami i proponują wspólną wycieczkę do Milanu. Ale żadnych takich na nas czeka Genua. Jeziorko 50 m od campu więc jak zwykle kąpiel wieczorno nocna i o świcie. Woda cieplutka i krystalicznie czysta z widokiem na otaczające Como góry. Zajebista sprawa. Choć wybierałem campy z własną plażą to młodzież bawiąca się przy ogniskach nad wodą tylko dodawała atrakcji kąpieli. Jezioro otoczone miejscowościami więc nocą cudownie oświetlone brzegi. Ze względu na upał kładziemy się spać o trzeciej. Rano prysznic i w drogę. Żegnamy niemców i walimy na południe CDN.

P.S. Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną podziękowania dla Motoclub Poznań 513026979 Wieruszowska 2/8





































Przypominam, że moją facebookową stronę można lajkować, zapraszać do polubienia znajomych i co tam jeszcze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz