Lubię miejsca
związane z historią. Rzadko się jednak zdarza, że historia
pokazana jest ciekawie. Zazwyczaj tak jest gdy zajmują się tym
pasjonaci a nie etatowi przedstawiciele ministerstw czy miast.
Dlatego też warto wspierać takie inicjatywy. Mogę polecić kilka w
których byłem. Złoty Stok, Cedynia, Wolin ale dziś opiszę swój
wyjazd do Kamiennej Góry do podziemi Arado. Informacji o tym
bombowcu dalekiego zasięgu trzeciej rzeszy jest dosyć w necie więc
ja zajmę się opisem wyjazdu. Była druga połowa kwietnia, więc
można policzyć, że po zakupie Hyosunga, FOCH przeszedł Gosi po
zaledwie półtora miesiącu. Znaczy nie ma się czym przejmować
planując zakup. Wiedziałem że z tym rozwodem to była ściema.
Bardziej się bałem, żeby babsko czegoś nie zrobiło dziecince.
Wiadomo do czego to zdolne? A co miałem zainwestować w wystrój
wnętrz, czy obłożyć chatę klinkierem ? Z tym, że faktem jest
iż przez kilka tygodni byłem z lekka monotematyczny i może
niepotrzebnie prosto z sypialni wychodziłem na fajkę do garażu,
ale mogłaby okazać trochę wyrozumiałości nie wychodziłem
przecież przed. W końcu jednak naburmuszona zdecydowała się na
pierwszą przejażdżkę, nadmieniając co chwila, że ona nie widzi
różnicy. Jak tylko robiło się luźniej na drodze chciałem jej
pokazać, że się myli ale producent zalecał delikatne traktowanie
przez pierwszy tys. km. Zresztą co by nie mówiła i tak to nie
zaćmiło , nowego moto, początku sezonu, wspaniałej pogody i jazdy
w moje ukochane karkonosze. Dopiero oswajaliśmy się z Hose więc
czułem się jak w miodowym miesiącu. Chociaż nie, moto faktycznie
było nowe. Drogę na pewno znacie. Leszno – Głogów – Legnica .
Moja ukochana, zresztą już o niej pisałem. Po czterech godzinkach
na miejscu. Naprawdę fascynujące jest to, że grupa młodych ludzi,
dzięki pasji potrafi zrobić coś tak ciekawego. Ja byłem tam już
drugi raz, specjalnie żeby Gosia też zobaczyła. Choć z drugiej
strony mnie tam na wyjazd nie trzeba specjalnie namawiać. W
podziemiach spędza się około godziny i nie ma ani chwili na nudę.
Nie będę zdradzał szczegółów, sami pojedźcie, powiem tylko, że
mimo stalowych nerwów, twardego bikersa ;) kilka razy miałem
dygnięcie ponieważ ekipa łączy zwiedzanie z elementami
inscenizacji ( w weekendy i w sezonie wakacyjnym ) naprawdę mają
dzieciaki zajebiste pomysły. Po wyjściu żonka była jakaś inna.
Zawsze twierdziłem, że nic tak dobrze nie robi kobiecie jak
zamknięcie jej w ciemnym, wilgotnym i zimnym miejscu.
Obfotografowała
się z ST7, i stwierdziła, że jest ładny. Też mi nowość. Z tym,
że ładny to może być zachód słońca nad morzem czy kobieta a
Hose jest bezsprzecznie piękny. Tak czy siak z powrotem jechało się
już w innej atmosferze. Niby droga ta sama, pogoda też się nie
zmieniła ale Hyosung to był już NASZ motocykl...Polecam to miejsce
i trasę. Pozdrawiam Zaleś.
P.S.
Jeżeli podoba Wam się pomysł bloga, proszę o komentarze i
subskrypcje. Poniżej zdjęć jest miejsce na wasz adres e-mail, nowe
posty będą przychodzić na Waszą pocztę ( ze 2-3 w tygodniu)
wystarczy przepisać hasło które się pojawi po naciśnięciu „
submit”. Dla posiadaczy kont google po prawej stronie G+. Jeśli
możecie, Udostępniajcie również na fejsie. Z góry bardzo
dziękuje za pomoc w rozwoju bloga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz