P.S.
Jeżeli podoba Wam się pomysł bloga, proszę o komentarze i
subskrypcje. Poniżej zdjęć jest miejsce na wasz adres e-mail, nowe
posty będą przychodzić na Waszą pocztę ( ze 2-3 w tygodniu)
wystarczy przepisać hasło które się pojawi po naciśnięciu „
submit”. Dla posiadaczy kont google po prawej stronie G+. Jeśli
możecie, Udostępniajcie również na fejsie. Z góry bardzo
dziękuje za pomoc w rozwoju bloga.
ZALEŚ
MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ - OBRAZ, TEKST, PRZEKIEROWANIE NA STRONĘ 500 197 626
STRONA GŁÓWNA
piątek, 27 lutego 2015
Ranczo Wilkowyje.
Jak namówić
kobietę do spędzenia kilku godzin na tylnym siedzeniu motocykla?
Tak jak do wszystkiego innego trzeba naobiecywać... Rzadziej, ale to
też bywa skuteczne, trzeba wybrać fajny cel wyprawy. Można kusić
Luwrem, Koloseum, albo inną Wenecją lecz skłaniałbym się
bardziej w kierunku miejsc związanych z ich ulubionymi serialami lub
filmem. Przynajmniej ja mam w domu taki egzemplarz. Chcąc połączyć
( Bóg jeden wie po co ) towarzystwo żonki i motocykla, poszperałem
w necie gdzie kręcili „ Ranczo „ miejscowość nazywa się
Jeruzal kawałek od Mińska Maz. Ode mnie nie całe cztery setki
objeżdżając Warszawę. Żeby nie okazało się , że
niepotrzebnie wlokę ze sobą plecak, pomyślałem o noclegu. Dystans
nie powala więc wyjechaliśmy spokojnie około dziewiątej. W
kierunku stolicy starą dwójeczką, w Sochaczewie na Grójec i dalej
przez Górę Kalwarię. Później hynhami. Pogoda i droga dopisywały,
jechało się super więc z przerwą na obiad i uspokajanie
podekscytowanej Gosi o czwartej byliśmy na miejscu. Po zrobieniu
zdjęcia pod sztandarowym sklepem gdzie na ławeczce raczą się
wykwintnymi trunkami serialowi myśliciele oraz obejściu kościoła
i zakupie mamrotów dla znajomych zrozumiałem, że trzeba wracać bo
oprócz tego nic tam nie ma. Nigdy nie zrozumiem tej kobiety. W
Wiedniu nudziła się po godzinie a z tam rozglądała się za
hotelem. A niby co mielibyśmy robić od siedemnastej do wieczora?
Niestety przez przypadek powiedziałem to na głos. Dwadzieścia lat
temu byś coś wymyślił – usłyszałem w odpowiedzi a mina mojego
skarbu była przy tym żywcem zdjęta z wkurwionego rotwailera, ale
zaczęła zakładać kask. Oczywiście fonia zanikła, więc przed
Warszawą zrobiłem tankowanie pojednawcze. Obiecałem zahaczyć o
starówkę więc trochę jej przeszło ale ponieważ jakoś mi postój
w stolicy nie złożył za miastem znów były problemy z
komunikacją. Spytałem Hose o radę i mądrze mi podpowiedział, że
samo jej przejdzie. Zawsze przechodzi. Powrót wieczorno-nocny, czyli
mój ulubiony. Uwierzycie, że Hose miał racje. We Wrześni zaczęła
się odzywać. Co prawda miłe to nie było, ale zawsze. Ponieważ
miałem kilka godzin na spokojne i oderwane od realiów rozmyślania
pojawił się pomysł na kolejną fajną eskapadę, niestety później
się dowiedziałem, że nie lubi „ Londyńczyków „ , szlak by to
trafił ! Do Leśnej Góry nie pojadę. Pozdrawiam Zaleś
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz