Po dwóch sezonach snucia się po
okolicach R-150 w końcu na rynku pojawił Romet dyvision 249. Cichy
ze Środy Wlkp. u którego bywałem na przeglądach podjął się
wmontowania jednostki z dyvisiona do mojego modelu. Dotarłem silnik
przy okazji dobierając zębatki, Gosia okupiła się w podobno
niezbędne ubrania i w zasadzie byliśmy w trójkę gotowi. Pierwsza
trasa którą dziś mogę nazwać wyjazdem wiodła do miejscowości
Warta przy zbiorniku jeziorsko, który chciałem zobaczyć. Dlaczego?
Coś tam usłyszałem w TV. Była jakaś powódź czy coś. W
przyszłości moje wyprawy często brały początek w wiadomościach.
Coś tam mówili w tygodniu, w sobotę wyjazd o ile mapy pogodowe
pozwalają. Przy okazji najbardziej wiarygodny portal prognozowy „
TwojaPogoda”, następne trzy dni naprawdę bardzo dokładnie i w
rozbiciu na godziny. Więc wsiedliśmy na moto i w trasę. Trochę
nerwowy bo mimo, że do tej pory Romek nigdy nawet nie kaszlnął,
pierwszy raz jechaliśmy we dwoje ponad 200 km od domu. Trasa przez
Jarocin – Turek. Kąpiel i z powrotem. Widoki wielkopolskie czyli
ślicznie ale znajomo i równo. Pod wieczór byliśmy w domu. Gosia z
bolącą pupą ja z samotnym wyjazdem nad morze w głowie. Kluczowe w
tym wyjeździe było to, że motocykl nie zawiódł, a możliwości
jezdne we dwoje okazały się wystarczające do dalszych podróży.
Za tydzień już gnałem przez Wałcz- Czaplinek do Kołobrzegu.
Postoje robiłem jak i do tej pory mniej więcej co 100 km bo mój
organizm domaga się nikotyny a myślenie o fajkach psuje odbiór
wrażeń z drogi. Tam i nazad z przerwą dorszowo-obiadową zajęło
mi 11 godzin. Z tego wyjazdu zapamiętałem kilka bardzo ważnych
rzeczy. Nabrałem bezgranicznego zaufania do Romka. Odkryłem, że to
co mnie kręci w motocyklu to trasa, a nie zloty. Im dłużej i dalej
tym większa frajda. Zobaczyłem, że 600 km dziennie to nie problem
tylko super przygoda. Podobały mi się zdziwione miny motocyklistów
nad morzem widzących Romka na poznańskich blachach a i zaskoczenie
kumpli z towarzystwa. To był początek mapy wiszącej w siedzibie (
Mosińskiego Towarzystwa Motocyklowego ) i początek tego co dziś
nazywam życiem. Zaleś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz