ZALEŚ

MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ - OBRAZ, TEKST, PRZEKIEROWANIE NA STRONĘ 500 197 626

piątek, 5 sierpnia 2016

Alpy. Tu się oddycha - 3. Gerlos Alpenstraße

No i stało się. Czas wracać. A mówiłem szefowi, żeby dał więcej wolnego, bo co planuję trasę to mi się w połowie urlop kończy. No, ale trudno żegnamy się z bajkowym Zeel am See i wspaniałym campem http://www.seecamp.at ( mogę z czystym sumieniem i spokojem polecić ). Okolice objechane. Gosia złapała opaleniznę. Więc na moto. Ale, jak uprzedzałem w poprzednim poście, miałem jeszcze dla niej niespodziankę po drodze, zamiast więc na Salzburg kierujemy się na Insbruk. Po drodze chcę zahaczyć bowiem o Gerlos. Droga na pewno mniej znana niż Glock, ale miłośnicy mocnych wrażeń powinni o niej pamiętać. Gerlos Alpenstraße to prawdziwe wyzwanie. Droga stara, nieco zniszczona, wąsko, asfalt zapiaszczony, zero barierek, nawroty po 170 st. no i podjazdy po 20%. W przeciwieństwie do Glocka jedziemy we dwoje, z całym bagażem więc i ja i moto mamy co robić. Przyznam się, że był moment, w którym bym zawrócił, ale obawiałem się zjazdu. Oczywiście znowu ta moja panikara w najfajniejszych momencie nie chciała robić zdjęć. Jakby kurczowe trzymanie się mojej kurtki w czymś pomagało. Podjazd do najwyższego miejsca zajął jakieś pół godziny z naprawdę wysokim tętnem. Niezapomniane wrażenia. Dalej droga już lepsza, ale za to zaczęło kropić więc zrobiło się ślizgo. Stajemy w Zeel am Ziller aby troszeczkę ochłonąć. Oczywiście dostaje mi się za tą niespodziankę. I powiedźcie gdzie tu wdzięczność. Tłukę się przez pół Europy, narażam siebie i sprzęt, żeby zapewnić jej atrakcje a po wszystkim słyszę, że jestem pojebany ? Mało, że nie robiła zdjęć to podobno jeszcze miała zamknięte oczy bo się modliła. No jak to usłyszałem to mało mnie szlag nie trafił. Jak można być tak nieciekawym świata. Normalnie miałem ochotę się cofnąć. Dla uspokojenia sytuacji wjeżdżam na autobahnę i lecimy na Linz. Co jednak mijam jakieś fajne jeziorko z widokiem na góry, korci mnie żeby jeszcze raz rozbić namiot i trochę się posnuć po okolicach. Taki rozchwiany dojeżdżam do Czech. Nocleg tuż za granicą w miejscowości Lipno nad Vitavou . Nie wiem skąd ta plota, że w Czechach jest tanio. Ceny, żarcia, campu, paliwa pośrednie między Polską a Austrią. Ale nie będę narzekał. Wieczór miło spędzamy w knajpkach a rano w drogę do domu. Tak dla informacji dodam tylko, że w tamtych okolicach jest trochę dróg po których można fajnie polatać. Niezłe drogi, nie całkiem płasko, fajne winkle no i malownicze miejscowości położone między wzniesieniami. Dużo potoków, mostów, widać trochę skałek. Jak będziecie lecieć z Budziejowic na Linz warto zboczyć. Dalej już prozaicznie na Pragę i przez Szklarską. W Jeleniej coś mi odpierdala i zjeżdżam w jakieś hynhy na Bolesławiec. Stanu drogi nie warto opisywać. Właściwie to nie droga. Kurwa 30 km jadę godzinę a i tak ryzykuję rozwaleniem moto. Na szczęście jakoś się przebijamy i pod wieczór jesteśmy w domu. W podsumowaniu. Tegoroczny wyjazd nie był jakoś specjalnie daleki. Zrobiliśmy ok 3000 tys. czyli ponad 1,5 klocka mniej niż w zeszłym ale za to 800-900 km po Alpach a o to mi właśnie chodziło. Górskie trasy zapewniły mi niezapomniane wrażenia więc już zaczynam układać plany na przyszły rok, choć zapewne w tym jeszcze się gdzieś skoczy. Martwi mnie tylko, że żeby zobaczyć coś nowego, trzeba jechać coraz dalej. Pozdrawiam Zaleś. Zdjęcia w albumie – link poniżej.


P.S. Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną podziękowania dla Motoclub Poznań. 513026979 Wieruszowska 2/8




1 komentarz:

  1. Zdjęcia pierwsza klasa! :) A widoki wspaniałe. Oj, ale tę drogę, o której piszesz, chyba kojarzę. Albo podobną, bo jest w naprawdę fatalnym stanie. Strach tam jechać czymkolwiek...

    OdpowiedzUsuń