Powiem
wam zeszło ze mnie wszystko. Politycy przestali mnie wkurzać, te
problemy w robocie to w zasadzie błachostki, a Gosia nie se brynczy
ile chce. Wreszcie pojechałem. Naprawdę mam przeczucie graniczące
z pewnością, że Margaretka nauczyła się manipulować pogodą.
Oczywiście się nie przyzna, ale ja tam swoje wiem. Żeby sezon
zaczynać w maju ? W tym musiały maczać palce siły tyleż
nieczyste co wredne. Zresztą jak na mnie spojrzała gdy przeglądałem
mapy szukając miejsca na wypad. Padło na Kostrzyn. Wsyd się
przyznać bo byłem tam kilka razy, albo przejazdem albo na Woodstoku
ale ruder nigdy nie obejrzałem. W niedzielę siadłem więc na Romka
mojej ukochanej i w drogę. W ramach wyjaśnienia kilka słów bo
wiem, że co niektórzy się zdziwili. K-125 kupiłem Margaretce jak
jeszcze miałem R-250. A było to tak. Przeglądam sobie katalog
Rometa i nagle słyszę głos za plecami. Ale fajny. Nogi zrobiły mi
się miękkie, pewnie bym trzasnął na pysk, ale że siedziałem to
twarz zachowałem bez chodnikówek. Oczami wyobraźni zacząłem
widzieć jak bierzemy córki i razem na dwóch pojazdach przemierzamy
wspaniałe krajobrazy w szerokim świecie. Długo sę nie
zastanawiając zadzwoniłem do salonu i następnego dnia zachowując
wraz z ojcem pełną konspirę odebrałem prezento-niespodziankę dla
mojego słońca. Do domu gnałem jak na skrzydłach mimo że silnik
nie dotarty. A tu zamiast zachwytu i podziwiu dla męża który
spełnia jej zachcianki jeszcze pretensje i wyzwiska. Że szafa też
jej się w katalogu podobała i jakoś nie kupiłem, że kuchenkę
nową też komentowała i coś tam jeszcze. Uwierzycie, że
normalnie nie przyjmowała do wiadomości moich tłumaczeń, iż nasz
status materialny nie pozwala bez przemyślenia dokonywać zakupów
za kilka tysięcy złotych. Co za kobieta. Tak czy siak przejechała
się dwa razy no a moto zostało. Przynajmniej maw wymówkę, że jej
nie można dogodzić. Wracając do drogi. Pogoda dopisywała traska
znana Pniewy – Skwierzyna – Kostrzyn – Słubice i na dom.
Szczerze mówiąć uwielbiam dojazd do granicy ze Skwierzyny i
później wzdłuż Odry. Piękne proste i mały ruch. Twierdza. No
cóż na pewno historycznie ciekawe miejsce, potężna budowla tyle,
że jak zwykle u nas w 95% w rozsypce. Skomentuję to tak. Twierdza
nie twierdza – pojechać zawsze warto. Najważniejsze, że w końcu
zrobiła się pogoda na moto i człowiek odżył, bo przez kilka
miesięcy czułem jakby kto ściskał mi gardło i nie chciał
puścić. Pozdrawiam Zaleś
P.S.
Zawsze jadę trasę bez obaw o sprzęt. Za opiekę techniczną
podziękowania dla Motoclub Poznań. 513026979
Wieruszowska 2/8Przypominam, że moją facebookową stronę można polubiać, polecać innym do polubienia, udostępniać i co tam jeszcze... Będę wdzięczny i z góry dziękuję.
A jeżeli chcecie otrzymywać linki do nowych postów na maila podajcie swój adres na dole strony bloga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz